Vikings Gone Wild – unboxing
Po serii wpadek z opóźnieniami gier ze wspieram.to, GFP wychodzi na prostą. Wydana bez kampanii crowdfundingowej Obecność okazała się wielkim hitem, a zapowiedziane w zwykłym trybie wydawniczym Star Realms i Projekt Gaia, według mojej skromnej opinii, również takowymi będą. Dziś czas na unboxing Vikings Gone Wild, które choć również pochodzi z kampanii na popularnej wspieraczce, to zostało wysłane do klientów na miesiąc przed pierwotnie zapowiadanym terminem.
Okładka Wikingów, którzy oszaleli przykuwa uwagę. Jest ładna, zapowiada szaloną przygodę i hektolitry piwa przewijającego się podczas rozgrywki. Zakładany czas rozgrywki, czyli 45 do 90 minut jest prawdziwy i autorzy nie odbiegli tutaj od realiów.
Po podniesieniu wieka wita nas dobrze napisana i nie powodująca jakichkolwiek wątpliwości instrukcja. Ja miałem z nią pewne problemy, ale tylko dlatego, że w egzemplarzu recenzenckim nie znalazła się kartka z przygotowaniem rozgrywki, w wariancie z kartami z kickstartera. Wersja, która trafiła do wspierających, taką dodatkową instrukcję zawiera, co potwierdzają osoby, które grę już odebrały.
W wyprasce znajdują się żetony budowy/ataku, graczy, a także składany młot Mjolnir, a zaraz pod nią cztery arkusze graczy. Co ciekawe raz wyjęte nie dają się znowu zapakować w tę tasiemkę, która je trzymała. To znaczy może się da, ale ciężarna kobieta z irytacją rzuciła tą tasiemką przez cały pokój i tyle ją widziałem (w sensie tasiemkę, a nie kobietę – w końcu ktoś te zdjęcia zrobił).
W standardowym kartonowym insercie, znajdziemy także kilka zestawów kart, a także znaczniki złota i piwa, czyli sztabki i beczułki. Zwłaszcza te drugie robią świetne wrażenie i jestem zachwycony faktem, że zastałem je w pudełku. Trochę szkoda, że woreczki strunowe zostały dodane tylko do przechowywania surowców. Jest to niedroga rzecz, a powoli staje się jednak standardem, że bez dodatkowych nakładów możemy bezpiecznie i sensownie przechowywać wszystkie karty i elementy w oddzielnych torebeczkach, zapewnionych przez wydawcę.
Karta gracza jest utrzymana w ładnej kolorystyce, nikt nie pomyli się gdzie powinien kłaść karty odrzucane, skąd dobierać, czy ile powinien mieć aktywnych misji.
Plansza jest przejrzysta, pozwala utrzymać rozgrywkę w uporządkowany sposób, ale niestety jak na prostą, szybką i łatwą karciankę, zajmuje bardzo dużo miejsca na stole,.
Karty mają bardzo ładne grafiki. O ile te ze ścieżki Odyna są utrzymane w dość ciemnej kolorystyce…
… to te będące Łaskami Bogów są kolorowe, w złotej ramce i robią wrażenie potężniejszych już na pierwszy rzut oka.
Podstawowe karty i budynki robią równie dobre wrażenie, ale niestety wszystkie (także te ze ścieżki Odyna i Łaski Bogów) są bardzo cienkie i strasznie podatne na przetarcia. Koniecznie wymagają koszulkowania.
Osią gry są punkty zwycięstwa, których lwią część zapewnią nam bonusy na koniec rozgrywki i misje do wykonania. Warto docenić bardzo dobrą symbolikę, która jest łatwo przyswajalna i – już od pierwszej rozgrywki – nie sprawia nikomu problemów.
Vikings Gone Wild w polskiej wersji językowej zawierają również dodatkowe pakiety kart, będące oryginalnie stretch goalami z Kickstartera. Przykładem jest dodatkowy moduł wydarzeń, który w bezproblemowy sposób możemy dodać do podstawowej rozgrywki.
Choć jak już mówiłem gra jest prosta i nikt nie powinien mieć wątpliwości, co do zasad podczas rozgrywki, to w pudełku znajdziemy również karty pomocy gracza, zawierające podstawowe informacje na temat rundy i punktacji za ataki.
Podsumowując: polskie wydanie Vikings Gone Wild jest bogate w zawartość i bardzo ładne, ale niestety jakość kart pozostawia sporo do życzenia.
Egzemplarz udostępniło wydawnictwo GFP za co serdecznie dziękuję.