Seria Zu&Berry okiem dziewięciomiesięczniaka

Kiedy w październiku 2016 zaczynałem prowadzenie tego bloga napisałem Wam, że możecie się tutaj spodziewać głównie recenzji ameritrashów, najlepiej w klimatach kosmicznych. Trochę eurogier miało się pojawić, ale na blogu mieliście znaleźć głównie ociekające klimatem 4X-y. Lasery, torpedy, wojny, zdrady, technologie i kosmiczni piraci. Po prawie dwóch latach od tamtego momentu, czas zaprezentować Wam nowość wydawniczą Fabryki Kart Trefl – Kraków. Przed Wami seria Zu&Berry: Widzę Kształy, Widzę Kolory, Poznaję Zwierzęta i Układam Stwory.

Spojrzenie Ogólne

Czym jest seria Zu&Berry? Są to przygotowane w ścisłej współpracy z psychologiem zabawki edukacyjne, przeznaczone dla dzieci w różnym wieku. Tutaj postawmy od razu sprawę jasno – może poza Układam Stwory – nie mamy tutaj do czynienia z grami, a produktami wspierającym rozwój psychoruchowy niemowlaka. Jako ojciec dziewięciomiesięcznego chłopaka jestem w temacie na bieżąco i byłem bardzo zainteresowany ofertą Fabryki Kart Trefl – Kraków.

Propozycją dla najmłodszych jest Widzę Kształty. Przez pierwsze miesiące życia niemowlak nie rozróżnia kolorów i kontrastowe, czarno-białe karty są świetnym sposobem na wspomaganie rozwoju jego wzroku. Ilustracje przedstawiają standardowe dla takich produktów kształty, ale to bardzo dobrze. Takie proste figury przykuwają wzrok i pomagają dziecku rozwijać ten bardzo ważny zmysł. Każda z kart została zaopatrzona w otwór, dzięki któremu możemy tworzyć z nich książeczki o dowolnej kolejności, lub powiesić je dziecku nad łóżeczkiem, czy przyczepić do karuzeli. Bardzo praktyczny pomysł.

Filip tym zestawem zainteresowany był najmniej, ale wynika to z tego, że jest już odrobinę za stary. Półrocze minęło mu już „dawno” i jego książeczki muszą być już inne. Kolorowe. Za to kiedy był młodszy czarno-białe książeczki były absolutnym hitem i prawdopodobnie tak samo byłoby z pierwszą propozycją od Zu&Berry.

Widzę Kolory są skierowane dla nieco starszych dzieci, które wyraźniej widzą kolory i są nimi zainteresowane. To już jest absolutny hit w naszym domu, co pokazuje stan trzech faworytek Filipa. Dzięki tej zabawce możemy obserwować, że nasze dziecko zaczyna mieć swoje preferencje i ulubione kolory czy kształty. Młodzieniec z wielkim zainteresowaniem wybierał karty, obracał je, rozrzucał i biegał za nimi po podłodze (na czworakach oczywiście). Jak udało nam się uzyskać chwilę jego koncentracji, to pokazywaliśmy mu różne figury i kolory. Zaletą tego, jak i innych zestawów z tej serii jest to, że w przeciwieństwie do książeczek, tutaj możemy wybrać dowolną liczbę kart, dostosowaną do długości koncentracji dziecka i w ten sposób dopasować zabawę do jego możliwości.

Tutaj można by się przestraszyć, że karty nie wytrzymują użytkowania przez dziecko. Nie jest to do końca prawda. On się z tą pszczółką przez jakiś czas po prostu nie rozstawał. Do opłacalności zakupu zresztą jeszcze wrócę. Ogólnie Filip kartami z tego zestawu jest zachwycony i sam chętnie po nie sięga.

Poznaję Zwierzęta to zestaw, który według pudełkowych informacji mogę prezentować Filipowi od niecałego tygodnia. Produkt jest po prostu skierowany do dzieci, które skończyły dziewiąty miesiąc życia. Tutaj mamy do czynienia już z bardziej kreatywną i rozwojową zabawą, gdyż rodzic ma nauczyć dziecko nazw podstawowych zwierząt. Nasz młodzieniec największą radochę ma oczywiście jak pokazujemy mu karty i usiłujemy wydawać dźwięki charakterystyczne dla danego zwierzaka. Nie bójcie się, na rewersach są podpowiedzi. Wszak głupio by było, gdyby dorosły człowiek pomylił „bee” owcy z „mee” kozy, albo nie wpadł na to, że zając robi „kic kic”.

Karty są ładne i przyciągają wzrok dziecka. Oczywiście początki były trudne i utrzymanie koncentracji dziecka proste nie było… Z drugiej strony Filip lubi sobie usiąść z rodzicami i posłuchać jak nazywają się konkretne zwierzęta, po prostu potrzebuje przerw na inne aktywności.

Układam Stwory to „najpoważniejsza” propozycja spośród tych czterech tytułów. Tutaj już dziecko ma za zadanie z trzech kart ułożyć konkretnego zwierzaka. Możemy też się zabawić w szalonego naukowca i stworzyć półlwa, półpszczołę, ale w standardowej wersji jednak chodzi o prawdziwe zwierzaki.

Młodzieniec jeszcze nie potrafi układać zwierzaków, ale same karty mu się podobają. Nadal woli swoją pszczółkę z zestawu Widzę Kolory, ale głową lwa nie pogardzi! Osobiście widzę w tym zestawie olbrzymi potencjał zwłaszcza, że powinien on nauczyć dziecko układać bardzo proste puzzle, co będzie procentować w przyszłości.

Podsumowanie

Młody jest całą serią zachwycony. Chętnie bawi się zarówno sam jak i z rodzicami. Stare książeczki poszły w odstawkę, choć muszę powiązać trochę kart ze sobą, żeby mógł sobie sam je przerzucać jak strony książeczki.

Z mojego punktu widzenia inwestycja w serię Zu&Berry to dla rodzica strzał w dziesiątkę. Cena pojedynczego zestawu jest niska jak na produkty dla małych dzieci. Ile ja bym zaoszczędził gdybym wcześniej na to trafił…

Najlepszym podsumowaniem tego co sądzi Filip o tych kartach jest poziom ich zużycia. To najlepsza recenzja jaką można im wystawić. Mnie spodobały się na tyle, że już kupiłem je na prezent dla innego niemowlaka, który nadal ogranicza się do tych kilkustronicowych książeczek, kosztujących tyle co trzy – cztery zestawy Zu&Berry razem wzięte. Polecam wszystkim rodzicom małych dzieci, którzy chcą żeby ich pociecha poćwiczyła wzrok, koncentrację, czy po prostu chcą dać latorośli fajne, a niedrogie zabawki.

Dziękuję wydawnictwu Fabryka Kart Trefl – Kraków za udostępnienie egzemplarzy z serii Zu&Berry do powyższego tekstu.