Napad na Doomrock

Czy pamiętacie na jakim etapie planszowego hobby byliście w 2014 roku? Osobiście ogrywałem wtedy bardzo mocno wszelakie tytuły FFG, grając w Twilight Imperium 3ed w każdy weekend. W zalewie nowości ominęła mnie wtedy premiera przygodowej gry fantasy Assault on Doomrock. Gra została przyjęta pozytywnie, ale nawet autor nie ukrywał, że miała swoje problemy. Po wielu latach testów i szlifowania mechanik gra wróciła na planszowe stoły, już z rodzimym tytułem Napad na Doomrock, a ja wreszcie odpuściłem sobie granie w TI3 i miałem czas zapoznać się z opus magnum Tomka Stasiaka.

Przybliżenie gry

Napad na Doomrock to planszowa gra przygodowa, która stara się ukazać każdy aspekt prowadzenia fantastycznej grupy bohaterów w celu pokonania Wielkiego Złego, jednocześnie podając wszystko w sosie dość specyficznego, choć trafiającego w moje gusta humoru. W czasie naszej wyprawy będziemy handlować z magami w ich wieżach, zwiedzać krasnoludzkie kopalnie, odkrywać opuszczone strażnice i walczyć z wszelakimi potworami, szkieletami i innymi smokami. Oczywiście będziemy również rozwijać swoją postać poprzez uzyskiwanie nowych umiejętności, a także nowy ekwipunek. Czy Napad na Doomrock wybija się ponad konkurencję czymś innym niż tylko humorem?

Elementy gry

Już okładka pudełka sugeruje czego możemy się spodziewać w środku. Prezentuje nam ona widok pierwszoosobowy niczym z serii Elder Scrolls, czy Might & Magic, a przed nami bardzo zdziwionego potwora, do którego celuje nasza drużyna.

Zawartości jest ogrom. Ponad 300 kart, ponad 150 żetonów, do tego kostki i arkusze. Szczerze mówiąc byłem wręcz przytłoczony przy pierwszym przygotowaniu rozgrywki. Wszystko jest bardzo dobrej jakości, a zastosowany styl graficzny bardzo mi odpowiada. Kojarzy się trochę z czasami młodości, gdzie taki styl graficzny rządził w całym ówczesnym polskim świecie fantastyki. Co ważne instrukcja do tej edycji jest napisana w taki sposób, że bezproblemowo byłem w stanie rozegrać partię w Napad na Doomrock już po jednokrotnym jej przeczytaniu, a kojarzę że był z tym pewien problem w poprzednich wersjach.

Najciekawsza mechanika

O ile sam segment podróży, zwiedzania lokacji, rozwoju i ekwipowania postaci jest ciekawy, to Napad na Doomrock wyróżnia moim zdaniem mechanika walki.

Nie jest to coś rewolucyjnego na standardy 2021 roku. Nasi bohaterowie posiadają karty umiejętności, które są odpalane za pomocą kości, którymi rzucamy na początku każdej rundy. Jest to bardzo proste, ale wymaga podejmowania istotnych wyborów konkretnych kart do aktywacji w danej rundzie. Nasi przeciwnicy są rozstawiani według bardzo czytelnego arkusza walki, który określa liczbę wrogów i ich wytrzymałość, a także ilość i rodzaj kart aktywacyji jakimi będą dysponować.

Gra jest pozbawiona planszy walki jako takiej. W danym momencie nasz bohater może znajdować się w zwarciu z wrogiem, lub stać samotnie. Każdy ruch jest albo doskokiem do danej postaci, albo wyjściem że zwarcia. Jest to bardzo duże uproszczenie pozycjonowania się w walce, ale dzięki temu cała walka funkcjonuje niezwykle płynnie. Wspomaga ten fakt zastosowanie wspomnianych kart aktywacji wroga, które informują nas którzy przeciwnicy w danym momencie wykonują jaką akcję.

Walka kończy się po pokonaniu wszystkich wrogów lub po utracie wszystkich punktów życia przez naszych bohaterów. Proste zasady nie oznaczają jednak niskiego poziomu trudności – tutaj nawet walka na pierwszym poziomie trudności jest wyzwaniem, a pokonanie takiego smoka na pierwszy rzut oka graniczy z cudem.

Klimat

Humorem, humorem i jeszcze raz humorem stoi Napad na Doomrock. Ogólnie klimat takiego standardowego fantasy oczywiście jest tutaj wyczuwalny. No bo wiecie w krasnoludzkiej kopalni ktoś kopał zbyt głęboko, w wieży mieszka mag, a zbój straszny porywa piękną niewiastę, którą możemy uratować. Jednakże w tejże kopalni to w sumie najbardziej interesuje nas znalezienie skarbu, z magiem w wieży pohandlujemy, a porwaną dziewoję możemy pozostawić zbójowi samemu plądrując jej domostwo.

Pewne osoby, z którymi grałem w Napad na Doomrock czuły się oburzone częścią żartów. Nie ukrywajmy, że postawienie na żeński odpowiednik Husarza jako jego klaczy… jest mocno kontrowersyjne. Mnie jednak ogólnie bawi i działa na zdecydowany plus tytułu.

 

Podsumowanie

Napad na Doomrock to wręcz rzemieślnicza praca Tomka Stasiaka. Dzieło, które latami ulepszał i nadal ulepsza ponieważ w niedalekiej przyszłości na gamefoundzie pojawi się wersja Ultimate Doomrocka, która będzie zawierała jeszcze więcej kart, zawartości i humoru. Według zapowiedzi będzie dostępna także w formie dodatku do opisywanej tutaj edycji.

Co ważne już na tym etapie gra jest bardzo grywalna i jest to tytuł w którym na każdym kroku czuć pasję autora i próbę zrealizowania wyśnionej gry i zaoferowania jej graczom. Dzięki temu jest tutaj wszystko co można by wrzucić do gry tego typu. Z jednej strony to bardzo dobrze – gra nie jest powtarzalna i dotyka każdego aspektu epickiej wyprawy bohaterów w celu pokonania Wielkiego Zła. Z drugiej czasem jest tego aż za dużo i jest to wbrew dzisiejszemu trendowi upraszczania i odchudzania gier.

A propos upraszczania, o ile same zasady są relatywnie proste do przyswojenia to poziom trudności rozgrywki bywa naprawdę wyśrubowany. Wiem że zaawansowani gracze są w stanie spokojnie poradzić sobie z każdym przeciwnikiem, ale sam autor przyznaje że gra miała być wymagająca i wynagradzać tych którzy poświęcą dużo czasu na poznanie jej wszelkich aspektów.

Ja czuję się kupiony zarówno humorem zawartym w pudle z Doomrockiem, jak i tą mechaniką walki opracowaną dla tej gry. Sama eksploracja lokacji i rozwijanie naszych bohaterów są sensownie wykonane, ale to właśnie potyczki z bestiami i potworami stanowią trzon rozgrywki. Są jednakże wymagające i potrafią niektórych wręcz zmęczyć. Bardzo dobrze że autor opracował system zapisywania rozgrywki po stoczeniu każdej potyczki, dzięki czemu możemy rozegrać w wygodny sposób trzy godzinne rozgrywki składające się na jedną partię.

Werdykt

Napad na Doomrock to gra, którą doceniam za pasję autora wyczuwalną w trakcie obcowania z tym tytułem. To ciekawa przygodówka, szalenie regrywalna, która mogłaby być jedyną grą takiego typu na czyjejś półce i nie powinna go znudzić. Oczywiście trzeba nastawić się na trudną rozgrywkę, z absurdalnym humorem i ciekawą choć zauważalnie losową walką. Ja ostatecznie Napadowi na Doomrock daję ocenę 7.5 – podobało mi się i w gronie doceniającym specyficzny humor chętnie w to zagram.

  • Wykonanie: +

    + Masa elementów

    + Styl graficzny

    + Dobra jakość komponentów

  • Klimat: +

    + Wszystkie elementy fantasy których byśmy się tu spodziewali są tu obecne

    + Wszystko podlane masą często absurdalnego humoru, który jednak pasuje do tematyki…

    – … ale niektórych on z tego klimatu wybija

  • Ocena końcowa: 7.5

    + Bardzo ciekawa mechanika walki

    + Spora regrywalność tytułu

    + Zapoznając się z Napadem na Doomrock czułem ogrom pracy wykonanej przez autora

    – Rozgrywka jest długa i prezentuje wysoki poziom trudna przez co nieczęsto trafia na stół

Dziękuję wydawnictwu za przesłanie egzemplarza do recenzji.