Przemyślenia na koniec października
Koniec miesiąca, mojego pierwszego na znadplanszy.pl, to początek nowego cyklu na tej stronie. W założeniu nie chodzi mi o typowe podsumowanie miesiąca – nie będę tutaj wyliczał ile grałem w konkretne tytuły, co mi się najbardziej podobało, a co nie podeszło. Chodzi mi o przekazanie ciekawostek i przemyśleń o tematach, które mogły wam umknąć, a które z jakiegoś powodu przykuły moją uwagę.
GF9 i premiera Ascendancy
Niewątpliwie Gale Force 9 jest dziś uznanym wydawcą na rynku gier planszowych. Ich specyficzna strategia, polegająca na pozyskiwaniu licencji na znane seriale, pozwoliła im znaleźć swoją niszę w naszym światku, a jakość ich gier przysporzyła im uznanie i uwielbienie graczy. Gdy w zeszłym roku ogłoszono projekt gry 4X na pięćdziesięciolecie Star Treka byłem zachwycony. Kolejne informacje na temat tej gry powodowały coraz większe zaciekawienie i budzącą się we mnie pewność – ta gra będzie hitem. Pierwotnie miała wyjść latem 2016 roku. Owszem na początku sierpnia można było ją kupić na GenConie, ale w pudełku nie było kostek. Mały błąd produkcyjny. Niestety ilość problemów spowodowała, że premiera była wielokrotnie przekładana, a teraz jesteśmy świadkami sytuacji absurdalnej. Część sklepów swoje egzemplarze dostała, część zamówień przedsprzedażowych nadal nie została wysłana, cena gry w Stanach skacze w zależności od miejsca od około 60$ do 100$, ludzie masowo anulują preordery, żeby kupić grę od ręki i to na dodatek taniej. Paranoja. Rodzime sklepy były pewne, że grę wyślą w drugiej połowie października – dziś mamy ostatni dzień miesiąca, a gry ani widu ani słychu. Dodatkowo nikt z Gale Force 9 nie komentuje zaistniałej sytuacji udając, że problem nie istnieje. Shame on you.
GF9 i polska wersja Spartacusa
Pozostańmy w temacie gier serialowych, ale przenieśmy się na nasze pole. We wrześniu miała wystartować kampania crowdfundingowa na wspieram.to, dotycząca wydania polskiej wersji Spartacusa z oboma dodatkami. Rozemocjonowani gracze dyskutowali na temat ceny, celów do osiągnięcia, a jutjuberzy ponownie recenzowali ten tytuł. Games Factory Publishing udało się wzbudzić medialną wrzawę i wszyscy czekali na D-Day – dzień startu grykampanii. Niestety na kilka godzin przed zaplanowanym początkiem akcji, GFP odwołało całą operację. Powodem było wycofanie zgody od Gale Force 9 na kampanię crowdfundingową. Oficjalnie problem wyniknął z zablokowania możliwości wydania gry przez właściciela licencji na Spartacusa – telewizję Starz. Gracze zakrzyknęli Krew i Zdrada, ale nic to nie dało. Mam nadzieję, że oba wydawnictwa będą w stanie w przyszłości współpracować i doczekamy się polskiej wersji Firefly’a, czy Synów Anarchii. Jesienią tego roku, GF9 ma dwie duże wpadki w moich oczach. Aż strach się bać, jak będzie wyglądał proces wydawniczy dodatków do Star Trek: Ascendancy…
Star Trek Panic nie wyjdzie w Europie
Pięćdziesięciolecie Star Treka to bardzo ważny moment w historii science-fiction. Żadna inna marka nie była w stanie przetrwać na rynku tak długo. W tym roku dostaliśmy już film Star Trek: Beyond (fanem JJ-verse nie jestem i nie będę, ale trzeba docenić, że coś się dzieje), a w pierwszej połowie 2017 roku Star Trek wraca do telewizji, na pokładzie USS Discovery. Gracze planszowi zostali obsypani aż trzema tytułami, z których każdy zbiera dobre recenzje. Mamy wspomniany już dwukrotnie Star Trek: Ascendancy, jest reimplementacja mechaniki Mage Knight pod tytułem Star Trek: Frontiers, a nakładem USAopoly ukazało się również Star Trek: Panic. Prosta, szybka rozgrywka, wyczuwalny klimat The Original Series i niska cena (~30$) – szybko stwierdziłem, że warto rozważyć zakup. Niestety będzie to niemożliwe, gdyż z tego co dowiedziałem się na BGG, USAopoly posiada licencję na wydawanie swoich gier, tylko na rynku amerykańskim. Oczywiście istnieje możliwość pozyskania gry z zagranicy, ale cena gry w Wielkiej Brytanii to pięćdziesiąt funtów! Podobnie sytuacja wygląda ze Star Wars Risk wydawnictwa Hasbro. W Stanach Zjednoczonych nowy egzemplarz można zdobyć płacąc mniej niż dwadzieścia dolarów. Niestety podstawowa wersja nie została wydana przez polski oddział Hasbro. W krajowych sklepach znajdziemy edycję Black Series, ale kosztuje niemalże tyle co Rebellion, bo około dwieście osiemdziesiąt złotych… Szkoda, że te szybkie i proste gry, osadzone w popularnych uniwersach filmowych, nie są u nas tak łatwo dostępne jak za oceanem.
Wywiad z Michałem Oraczem na temat „This war of mine” opublikowany na portalu naekranie.pl
Boję się, że gra może być za poważna, bo też nie celuje całkowicie w rynek planszowy. W ogóle uważam, że instrukcje zabijają gry planszowe. W grach komputerowych tego nie masz – gra uczy cię, jak grać. Tutaj chcę zrobić tak samo. Jestem prawie przekonany, że odbijemy się od twardych zapaleńców planszówek, za to liczymy, że niedzielni gracze chcący przeżyć przygodę będą dobrze się bawili.
Jak widzicie Michał boi się, że odbiją się od twardych zapaleńców planszówek. Ten wywiad wzbudził również moje obawy. Nie pierwszy raz Michał Oracz próbuje nam przekazać, że ta gra nie będzie do końca tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ma opowiadać unikalną historię, wzbudzać emocje i skłaniać do przemyśleń. Z jednej strony możemy dostać tytuł, który przetrze szlaki i odmieni oblicze gier planszowych na świecie. Z drugiej nie mogę pozbyć się wrażenia, że będzie to dobrze napisana, świetnie przemyślana, ale jednak zwykła gra paragrafowa na planszy. Obawiam się ogromnego rozczarowania naszego światka, Michał chyba zresztą też, ale nie potrafię czytając zapowiedzi i teksty o tej grze, postawić wiarygodnej prognozy. Obawiam się również kwestii wydawniczych – niesmak związany z przewalutowaniem ceny z funtów na dolary, spowodowany zawirowaniami kursu Funta po Brexicie, do końca kampanii nieznana decyzja o wydaniu polskiej wersji gry i dodatków, zawirowania z kosztami dostawy, doborem addonów i kolejnych egzemplarzy do zamówienia… Michał się boi, forumowicze się boją, ja też się boję. Wojna to horror i jak widać wydawanie gry o prawdziwym koszmarze wojny również.