Tribune – czyli o lepszych Pociągach słów kilka

Z okazji walentynek, chciałbym się podzielić paroma słowami na temat ukochanej gry mojej żony, czyli Tribune Primus Inter Pares. Od razu muszę zaznaczyć, że gra nie jest dostępna w sklepach i raczej nie zanosi się na jej reedycję. Dlaczego zatem zdecydowałem się o niej napisać? Uważam, że o dobrych grach powinno się wspominać, niezależnie od tego jaka jest ich sytuacja rynkowa. Zawsze można spróbować zdobyć je z drugiej ręki, a w tym przypadku nie trzeba oddawać pod zastaw nerki. Wracając do samej gry postaram się opowiedzieć czemu, mimo natłoku nowości, nadal często gości na naszym stole i jest tak lubiana przez piękniejszą część naszego towarzystwa. No i przede wszystkim o co chodzi z tymi pociągami.

Przybliżenie gry

Tribune: Primus Inter Pares jest połączeniem mechaniki Set Collection z Worker Placement. Tak samo jak we Wsiąść do Pociągu musimy zbierać zestawy kart w tych samych kolorach, aby zmienić sytuację na planszy i zdobyć dzięki temu jak najwięcej punktów. W Tribune jednak każdy posiada pulę swoich pionów (popleczników), które wystawia w odpowiednich miejscach tak, aby zdobyć konkretne karty, co znacząco minimalizuje element losowy. Czy takie połączenie mechanik ma sens i co spowodowało, że we Wsiąść do Pociągu grają wszyscy, a Tribune został zapomniany nawet przez własnego wydawcę?

Elementy gry

Nie da się ukryć, że gra jest wykonana solidnie. Towarzyszy nam od sześciu lat, zwiedziła wiele toreb i plecaków, a – co widać na zdjęciach – nadal prezentuje się bardzo dobrze. Nawet pudełko nie zdradza zbytnich śladów użytkowania. Jest z nim jednak jeden problem – ma niestandardowy rozmiar, więc będzie odstawało od pozostałych pozycji na naszych półkach. Dla estetów i kolekcjonerów może to być wada, ale reszta nie powinna się tym przejmować. Co do pozostałej zawartości to i tu jest bardzo dobrze. Duże drewniane piony, gruba estetyczna plansza i porządne karty z białymi obwolutami – co nawiasem mówiąc zapobiegło ich zniszczeniu mimo lat tasowania bez koszulek. Tylko planszetki gracza mogłyby być nieco grubsze, chociaż nawet one starzeją się z wdziękiem. Mamy tu też standardowe tekturowe monety, znaczniki posiadanych legionów, laurów oraz przejmowanych frakcji.

No i jest też rydwan. Nawet dwa rydwany – drugi jest zapasowy, jakby pierwszy uległ uszkodzeniu w starciu wokół cyrku. Mała rzecz, a bardzo ładna i zawsze przyjmowana z uśmiechem i entuzjazmem przez naszych współgraczy. Pudełko jest wyposażone w porządną wypraskę, która może nie jest odporna na intensywne wstrząśnięcie pudła, ale każdy element gry ma w niej swoje miejsce i jest skutecznie chroniony przed zniszczeniem.

Jak się w to gra?

Drogą do zwycięstwa jest budowanie torów… przejmowanie frakcji dwiema lub więcej kartami w tym samym kolorze. Niby nudne (wybaczcie, nie jestem fanem Wsiąść do Pociągu…) ale, żeby przejąć, to trzeba te karty skądś mieć. Tu już robi się ciekawie. Na planszy mamy dziewięć lokalizacji, z której każda pozwala nam na inną czynność.

  • Skarbiec – w zależności od tego jako, którzy położyliśmy tam figurkę, dostajemy siedem albo pięć Denarów.
  • Termy – za jeden Denar możemy kupić położoną tutaj kartę.
  • Forum Romanum – za trzy Denary możemy kupić położoną tutaj kartę.
  • Latryna – odkrywamy kartę i albo kupujemy ją za wartość jej siły, albo odrzucamy ją uzyskując tyle samo Denarów.
  • Curia – odrzucamy jedną kartę z ręki i w zamian otrzymujemy leżącw tam karty o łącznej wartości minimum pięć.
  • Dom Aukcyjny – albo kupujemy dwie karty za jeden Denar, albo licytujemy się z innym graczem o trzy karty.
  • Katakumby – płacimy od dwóch do czterech Denarów za możliwość wzięcia na rękę jednej z leżących tam kart.
  • Panteon – mając znacznik kontroli Westalek, podglądamy leżącą tam kartę i odrzucamy kartę tej samej frakcji, w zamian za wieczną łaskę bogów.
  • Pola Marsowe – odrzucamy parę takich samych kart w zamian z laur. Gracz odrzucający najwyższą parę dostaje dodatkowy laur.

Może się to wydawać zagmatwane, ale na każdej planszetce gracza mamy skrót działania wszystkich lokalizacji.

Przebieg tury jest prosty. Każdy gracz po kolei wykłada po jednym pionie na wolne pole, aż do wystawienia wszystkich pionków na planszę. Następnie rozpatrujemy działania lokalizacji zgodnie z ich kolejnością. Jak już wydamy ciężko zarobione denary, powalczymy w licytacji i zwiedzimy katakumby lub latrynę, możemy zająć się przejmowaniem frakcji.

W przypadku, gdy jest to pierwsze przejęcie i jesteśmy na polu sami to po prostu wkładamy dwie lub więcej kart pod plansze tak, by widoczne były ich numery i w nagrodę otrzymujemy wieniec laurowy.  Jeśli walczy o nią dwóch graczy to ten ustawiony jako drugi musi zaprezentować swoje karty przeciwnikowi, który decyduje czy wchodzi w spór, czy odejdzie w milczeniu. W praktyce jeśli pierwszy gracz ma więcej sztuk kart danego koloru lub większą sumę łączną owych kart to wygrywa starcie, a jego przeciwnik musi odrzucić jedną z kart, które mu zaprezentował. Tak samo w przypadku, gdy ktoś już wcześniej przejął daną frakcje – żeby uzyskać nad nią kontrolę musimy mieć albo więcej kart albo większą ich sumaryczną wartość. Wtedy podmieniamy tamte karty na swoje i cieszymy się przywilejami lidera danej frakcji. Po co to wszystko?

Ano po to, że w tej grze prawie za wszystko dostaje się punkty. Za posiadanie Trybuna, zwoju, łaski bogów, legionów, laurów, pieniędzy, znaczników kontroli i za zakończenie gry. Wszystko to zdobywamy dzięki naszym frakcjom. Pierwsze bonusy zyskujemy już w momencie przejęcia – jest on określony na każdej karcie, a co ciekawsze jeśli przejmujemy daną frakcję z pomocą lidera (karty o wartości 0) to dostajemy dodatkowy bonus (również zaznaczony na karcie).

Na koniec tury uzyskujemy premie za kontrolowane frakcje – wszystkie są wymienione na planszetce gracza. Ważne jest to, że przejmowanie i późniejsze uzyskiwanie premii ma miejsce w kolejności od lewej do prawej. Jest to istotne przy zdobywaniu Trybuna. Dają nam go Plebejusze lub Westalki, ale tylko przy wcześniejszym posiadaniu zwoju i jednoczesnej kontroli odpowiednio Patrycjuszy, albo Senatorów. Odbywa się także licytacja rydwanu, który będzie pilnował jednej z frakcji przed przejęciem w kolejnej turze.

Grę kończymy w zależności od wybranego scenariusza po wypełnieniu konkretnej ilości osiągnięć. Czasem występują wymagania obligatoryjne, a innym razem wymagana jest od nas większa liczba spełnionych celów. Gra świetnie się skaluje – im mniej graczy, tym więcej celów do osiągnięcia. Co ważne zakończenie gry nie oznacza jej zwycięstwa, a jedynie rozpoczęcie ostatecznego punktowania.

Klimat

Klimat nie jest wiodącym elementem w Tribune. Gracze skupiają się na elementach mechanicznych, zbierają sobie karty, wysyłają swoich popleczników i niezbyt ma dla nich znaczenie to czy lokacja nazywa się Panteonem, czy Latryną.
Z drugiej strony pewne połączenia klimatyczne są całkiem sensowne – kapłanki dają nam łaskę bogów, Pretorianie i Legaci Legiony, a do obwołania się Trybunem potrzebujemy poparcia zarówno elit jak i zwykłego ludu. Ja osobiście klimat rzymski w tej grze zawsze dostrzegałem, ale nie jest on tutaj wyraźnie zaznaczony.

Podsumowanie

Tribune to bardzo dobra gra. Jeśli bariera językowa nie stanowi problemu, to świetnie się sprawdzi jako gateway. Osobiście wciągałem tą grą w nasze hobby żonę, a ona swoje koleżanki. Proste zasady i sporo miejsca do pokombinowania – to wszystko powinno spodobać się nowym graczom.

Nie jestem olbrzymim fanem Set Collection. Zwykle jest bardzo losowy i lekko irytujący. Ile razy można dobierać karty w nadziei na otrzymanie tej jednej jedynej, której szukamy (nie ma znaczenia, czy mówimy o lokomotywie ze Wsiąść do Pociągu, czy centaurze z Ethnos) i irytujemy się, że wszyscy dookoła je mają, a my nie. Tutaj jednak ten problem nie występuje.

Zastosowanie w tej grze mechaniki Worker Placement było przebłyskiem geniuszu Karla-Heinza Schmiela. Eliminuje niepotrzebną losowość i uczy graczy zasad wysyłania swoich robotników na potrzebne pola. Częstokroć warto również przeszkodzić przeciwnikom zajmując najbardziej interesujące ich miejsce. Niby oczywiste, ale dla wprowadzanych w hobby graczy, może stanowić to pewną nowość.

Pewną wadą może być preferowanie przez grę agresywnych taktyk, obliczonych na szybkie zakończenie gry. Problem ten występuje rzadziej przy obligatoryjnym warunku zakończenia gry poprzez zostanie Trybunem, ale nadal osoby oczekujące spokojnego pasjansa mogą być rozczarowane.

Do Tribune został wydany dodatek wprowadzający ród Brutusów, czyli szóstego gracza działającego na trochę innych zasadach, ale osobiście nigdy nie miałem okazji go przetestować.

Werdykt

Tak jak napisałem na początku dla mnie Tribune jest grą dużo lepszą niż Wsiąść do Pociągu. Podstawa jest ta sama – zbieramy zestawy kart, by w odpowiednim momencie wystawić je na stole. Wprowadzenie do tego zarządzania swoimi poplecznikami w świetny sposób rozwinęło tę ideę. Klimat rzymski zdecydowanie bardziej mi odpowiada niż budowanie torów w XX-wiecznej Europie. Właśnie ten minimalnie większy poziom skomplikowania, cięższy klimat i poważniejszy nastrój spowodowały, że Tribune niezasłużenie popadł w zapomnienie, a Pociągi podbiły świat. Nie powielajcie jednak tego błędu! Jeśli będziecie mieli możliwość zdobycia egzemplarza za rozsądną cenę to nie wahajcie się. Mieszkając w Łodzi możecie wypróbować tę grę na sobotnich spotkaniach SMF w ŁDKu, lub w czasie Łódzkiego Portu Gier. Moja ocena tej gry to 9 – w kategoriach euro gatewayów nie ma tytułu, do którego usiadłbym chętniej.