Przemyślenia na koniec lipca

Lipiec był bardzo udanym miesiącem pod względem czasu spędzonego nad planszą. Trzydzieści sześć partii to nowy rekord tego bloga. Co ważne, liczba ta nie została uzyskana przy pomocy jednej, szybkiej gry, którą zagraliśmy kilkanaście razy. Składały się na to dwadzieścia trzy różne tytuły.

W zeszłym miesiącu opisywałem dwa gorące tematy na forum gier planszowych. Lipiec zdominowały kłótnie na Facebooku, spowodowane premierą dwóch oczekiwanych gier od Portal Games. Wnioski są… mocno niepokojące.

Prywatnie miałem okazję wybrać się do Warszawy na spotkanie z Games Factory. Plany wydawnictwa są ciekawe i – co ważne – powinny być realizowane zgodnie z zakładanymi terminami wydawniczymi.

W lipcu wydarzyła się jeszcze jedna ważna dla mnie rzecz, czyli zrezygnowałem z członkostwa w Stowarzyszeniu Miłośników ERpegów i Fantastyki w Łodzi.

Premiera Godfathera, a pierwsze wrażenie i krytyka.

Zagrał dwa razy. Wie lepiej. Szkoda, że Eric Lang i cały zespół CMON projektujący grę nie miał okazji poznać tego gościa wcześniej. Naprawiłby dla nich grę. Jest naprawdę Z******cie dobry. (…)

Chciałbym Was prosić o działanie. Nie pozwólcie ludziom, którzy zagrali raz, sterować narracją na temat gier i wpływać na kształt całego naszego hobby. Nie pozwólcie, by na marne poszły miesiące ciężkiej pracy nad grą, bo ktoś zagrał w nią raz i przegrał. Wytknijcie im to. Zadawajcie pytania. Zapytajcie jak wiele razy zagrali. Zapytajcie, jakich strategii używali. Zadawajcie im trudne pytania i zmuście do udowodnienia, że wiedzą, o czym mówią.

Albo przynajmniej poradźcie im, żeby wysłali swoje CV do CMON, skoro są tak z******cie mądrzy.
*Oryginalny post Trzewika nie zawierał wykropkowanych wulgaryzmów

W ten sposób Ignacy Trzewiczek zareagował na opis pierwszych wrażeń z rozgrywki w Godfathera, jaki umieścił użytkownik Facebooka na grupie planszowej. Wspomniany Jakub nie atakował tej gry wyjątkowo zażarcie. Stwierdził, że balans może być zachwiany, bo w jego rozgrywkach zabijanie innych graczy stworzyło właścicielowi zlecenia wyraźną przewagę.
Reakcja Ignacego właściwie daje nam do zrozumienia, że nie wolno krytykować gier, które wydają znane firmy i wychodzą spod ręki uznanych autorów. Najśmieszniejsze jest to, że w lipcu ukazała się taka oto lista od Dice Tower:

Ciekawe, czy Trzewiczek zaatakowałby też Dice Tower za taką topkę? Poza tym jako osoba siedząca w środowisku tyle czasu, Ignacy wie, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Ludzie nie mają czasu na granie w gry, które im się nie spodobały. Owszem recenzent czasem musi. Zwykły odbiorca nie.

Przerażające w tym wszystkim jest to, że zwykli użytkownicy grupy zaatakowali Jakuba i innych sugerujących, że z grą może być coś nie tak. Póki była to rozmowa na argumenty wszystko było dobrze. W pewnym momencie okazało się jednak, że nie można pisać krytycznych uwag o grze w internecie, bo może to być przykre dla autorów.
Na tym się nie skończyło. Dowiedziałem się również, że nie można publikować pierwszych wrażeń, które chwalą grę. Może to spowodować, że w grę zagra ktoś kto się nią rozczaruje.
Nie można pisać dobrze, nie można pisać źle? Co pozostaje? Wrzucanie zdjęć?

Premiera Pierwszych Marsjan i afera ze zdjęciami

Z tym wrzucaniem zdjęć też nie do końca. Na Pierwszych Marsjan ludzie czekali bardzo długo. Premiera gry była kilkukrotnie przesuwana, ale w lipcu egzemplarze przedsprzedażowe trafiły do kupujących. Normalna w takim momencie radość, w dzisiejszym świecie objawia się pochwaleniem się taką informacją na Facebooku. Czy się to komuś podoba, czy nie to w zasadzie do tego ta platforma powstała. Krzyk i płacz osób, które nie interesowały się Pierwszymi Marsjanami był absurdalnie wielki. Nie powinno się publikować żadnych informacji o Pierwszych Marsjanach. Po co zasmucać osoby, których nie było stać na przedsprzedaż lub irytować tych, którzy się tym tytułem nie interesują. Nie powinno się wrzucać zdjęć Pierwszych Marsjan. Jeszcze jestem w stanie to zrozumieć, gdyby grupa nie była pełna kotów na planszy, czy zdjęć gier bez tytułu i wrzuconych bez żadnego opisu.
Podsumujmy – nie wolno krytykować, chwalić, informować, ani wrzucać zdjęć.
Na Facebooku nie można robić nic?
Całe szczęście mamy jeszcze forum gier planszowych, które zachowało rozsądek.

Star Trek Ascendancy – czy rzeczywiście wyjdzie na GenConie?

After too many frustrating delays we are very happy to confirm that production of the Star Trek: Ascendancy – Cardassian Union and Ferengi Alliance player expansions is nearing completion and the entire print run will be on a plane by the end of next week heading to our distribution centers around the world. This means your local shop should get their stock in early August as we will get them out as soon as they land.

Na taką informację czekaliśmy długo. Dodatki do Star Trek Ascendancy mają się ukazać w okolicach GenConu. Tak przynajmniej twierdzi oficjalne konto GF9 na Facebooku. Uwierzę jak zobaczę.
Owszem, od dłuższego czasu pojawiały się plotki, że na GenConie odbędzie się ponowna premiera Star Trek Ascendancy i będziemy w stanie kupić dodatki z Ferengi i Kardasjanami.

Problem w tym, że ten tydzień już minął i nie pojawiły się żadne nowe informacje. Normalnie bym się nie przejmował, ale w wypadku Star Trek Ascendancy już sprawdzałem, czy nie było żadnych ataków terrorystycznych na samoloty lecące z Chin…
Trzeba mieć nadzieję i wierzyć, że w sierpniu Kardasjanie wylądują na naszych stołach zamiast nadal ukrywać się w nadprzestrzeni…

Wizyta w Games Factory

W lipcu odbyło się także spotkanie zorganizowane przez Games Factory dla przedstawicieli mediów planszówkowych. W Warszawie spotkałem kilku znanych jutjuberów, przedstawicieli ZnadPlanszy, Games Fanatica, czy innych serwisów. Wszystko odbyło się w miłej atmosferze, ale oczywiście najważniejsze były w tym wszystkim gry.

Projekt Gaja to przeniesiona w kosmiczne realia Terra Mystica. Jest to dla mnie jeden z potencjalnych hitów 2017 roku. Grało mi się w to bardzo przyjemnie, drzewko technologii wydaje się dużo lepszym rozwiązaniem niż odrobinę sztuczny tor kapłanów w oryginale. Z drugiej strony wydaje mi się, że będzie to wersja mniej przystępna dla nowych graczy, a także nie jestem w stanie wyczuć na ile rzeczywiście jesteśmy w stanie rozwinąć się w jednej grze.

Valeria Card Kingdoms na pierwszy rzut oka wydaje się karcianą wersją Osadników z Catanu. Rzuć dwiema kośćmi i zobacz co wypadło. Jednakże kilka sprytnych rozwiązań mechanicznych spowodowało, że w grze jest to coś. Jest ona bardzo prosta, ale rozgrywka nam się podobała. Nie ma w niej absolutnie nic przełomowego, chodzi tylko o zarządzanie dwoma zasobami i rozwinięcie się w taki sposób by maksymalnie wykorzystać dowolny wynik rzutu kośćmi, ale wszystko działa naprawdę dobrze.

Pocket Madness kompletnie mi nie podeszło. O ile w wersji dwuosobowej gra może mieć jakiś sens, to w partii pięcioosobowej po prostu wykładaliśmy kartę i braliśmy losową liczbę kolejnych. Grą rządzi totalny przypadek i nie jesteśmy w stanie nic zaplanować grając w takim składzie osobowym.

Kingdomino to zdobywca Spiel des Jahres 2017. Wstyd przyznać, ale nie miałem wcześniej okazji zagrać w tę grę. Partia była naprawdę ciekawa i z niecierpliwością czekam na Queendomino, czyli „gamerską” wersję Kingdomino. Gra ma spory potencjał i na pewno zasługuje na docenienie.

Rajas of the Ganges to ostatnia gra w jaką miałem przyjemność zagrać w Warszawie. Prototyp nowej gry Inka i Markusa Branda to porządne Euro, wyprane z jakiegokolwiek klimatu. Styl graficzny mi do końca nie odpowiadał, a zawarte w tej grze mechanizmy – choć poprawne – nie porwały mnie. Tej grze po prostu czegoś brakuje, choć grało się przyjemnie. Jeśli Games Factory to wyda to na pewno znajdzie swoich fanów, ale jeśli z tego zrezygnują to nie będzie po czym płakać.

Wyprawa do Warszawy była udana i nie mogę się doczekać premiery Projektu Gaja, czy dodatków do Star Realmsa. Chciałem jeszcze dodać jedną rzecz – wbrew temu co twierdzą niektóre osoby, na takim spotkaniu nie dostaje się wytycznych co do recenzji i kolejnych tekstów do napisania.

Moje odejście ze Stowarzyszenia Miłośników ERpegów i Fantastyki w Łodzi

W lipcu odbyło się walne zebranie członków Stowarzyszenia Miłośników ERpegów i Fantastyki w Łodzi. W wielkim skrócie i pomijając nudne szczegóły, z uwagi na szereg zmian w strukturach Stowarzyszenia jak i nadchodzące w moim życiu prywatnym olbrzymie zmiany, zdecydowałem się zrezygnować z członkostwa w SMERFie. To było fajne i niezapomniane sześć lat, ale na chwilę obecną nie widzę sensu mojej dalszej obecności w SMERFIE. Nie oznacza to oczywiście, że przestanę się interesować tzw. planszową Łodzią, ale moja rola w tym wszystkim odrobinę się zmieni.

 W co grałem w tym miesiącu?

W lipcu rozegraliśmy trzydzieści sześć partii w dwadzieścia trzy gry. Żaden tytuł nie wysunął się na zdecydowane prowadzenie w kategorii najczęściej granych. Trzy partie rozegrałem w Gorączkę Podziemnej Mocy, Vikings Gone Wild, czy Legendary Encounters: An Alien Deck Building Game. Ta ostatnia przez większość miesiąca miała zostać grą miesiąca. Jednak tak się nie stanie.

Trzy partie udało się rozegrać także w prototyp Lords of Hellas i właśnie LoHa zostaje moją grą miesiąca. Ten tytuł zapowiada się naprawdę fenomenalnie. W obecnym stanie jest to jedna z najlepszych gier tego typu w jakie w życiu grałem, a czas pozostały autorom na doszlifowanie tego tytułu, może poskutkować zdecydowanie najlepszym Area Control w historii.

Miałem okazję rozegrać po dwie partie we wspomnianych już Pierwszych Marsjan i Godfathera. Obie gry są dobre, ale mam wrażenie, że nie będą przełomem na jaki liczyli gracze. Marsjanie spotkali się ze standardowymi problemami gier kooperacyjnych – gra czteroosobowa mogłaby być partią solo rozgrywaną czterema postaciami. Godfather nie wprowadza nic przełomowego, a na dodatek ma problemy z pięcioosobową rozgrywką. Skłamałbym jednak gdybym powiedział, że nie spodobały mi się te gry.

Powrotem miesiąca jest bez wątpienia Gra o Tron w wersji planszowej. W drugą edycję nigdy nie grałem, ostatnią partię w pierwszą z oboma dodatkami rozegrałem chyba sześć lat temu. W lipcu zagraliśmy standardową rozgrywkę, ale i partię Tańca ze Smokami. Ta pierwsza nadal powtarza wszystkie błędy oryginału i raczej do niej nie wrócę, ale Taniec ze Smokami naprawdę mi się podobał. Oczywiście Stannis nie ma żadnych szans na zwycięstwo, ale rozgrywka nim świetnie oddaje jego sytuację książkową.

Odkryciem miesiąca jest Odlotowy Wyścig. Nie wiązałem z tą grą żadnych nadziei, nie znajdowała się na moim radarze, a okazało się iż jest to naprawdę przyjemny tytuł, sprytnie łączący kilka różnych mechanik. Mamy budowanie swojego silnika poprzez literalne budowanie silnika w stylu Ciężarówką Przez Galaktykę. Mamy draft kart, ale rozwiązany bardzo sprawiedliwie. Bardzo ważnym elementem jest Dice Placement. Najważniejszy jest jednak w tym wszystkim wyścig szalonych naukowców, pomiędzy którymi znajdujemy doktora Emmeta Browna. Świetna gra, możecie się spodziewać recenzji w niedługim czasie.