WarTime – przegląd elementów i pierwsze wrażenia

WarTime: The Battle of Valyance Vale to najnowsza propozycja od wydawnictwa WizKids. Planszowy bitewniak czasu rzeczywistego to jedna z bardziej innowacyjnych gier ostatnich miesięcy. Sam kupiłem swoją kopię na Essen po pierwszej rozegranej partii w scenariusz z Quick Start Guide. Żadna inna gra na targach Spiel 17’ nie zachwyciła mnie w takim stopniu. Z drugiej strony jej wykonanie… Zresztą niech zdjęcia komponentów przemówią same za siebie…

Standardowej wielkości pudełko jest wykonane budżetowo. Grafika użyta na okładce jest ładna i przykuwa wzrok, ale słabej jakości tektura momentalnie zaczęła zdzierać się na krawędziach…

Pudełko jest dość szczelnie wypełnione. Wbrew aktualnemu trendowi nie hula po nim wiatr, a elementów jest tyle, że nie zmieścił się żaden insert. Warto dodać, że WizKids dorzuciło odpowiednią liczbę woreczków strunowych do przechowywania gry. Instrukcja jest krótka, ale wyczerpująca. Quick Start Guide świetnie wprowadza w meandra rozgrywki, a Battle Book jest tutejszą księgą scenariuszy.

Co dokładnie znajdujemy w pudełku? Żetony żołnierzy, klepsydry, podstawki, karty akcji i czarów, plansze i kafle terenów. Na pierwszy rzut oka są wykonane porządnie, ale gdy dokładnie im się przyjrzałem pojawiły się uwagi.

Na żetonach widać dobrze wszystkie statystyki, nie można stwierdzić, że są one niefunkcjonalne, ale wyglądają naprawdę średnio. Dwie główne strony konfliktu czyli Valyance i Firebrand są dobrze rozróżnialne nawet dla daltonistów. Pozostałe frakcje są raczej zapowiedzią przyszłych dodatków niż pełnoprawnymi stronami walki.

Karty są przejrzyste i nikt nie powinien mieć wątpliwości jak działają. Jednak ich wykonanie… Pierwszy raz, w wysokobudżetowej grze, widzę nierówno wycięte karty… Amatorskie wydruki PnP są lepiej wycinane biurową gilotyną, niż to co otrzymałem za 45 Euro…

Całe szczęście w czasie rozgrywki wszystkie powyższe wady nie przeszkadzają i wygląda to całościowo naprawdę nieźle. Proste wykonanie i przejrzystość okazują się zaletą przy rozgrywce czasu rzeczywistego. Z drugiej strony na pewno dało się to wykonać staranniej i ładniej, nie tracąc jednocześnie funkcjonalności.

Pierwsze wrażenia

Jestem fanem planszowych gier bitewnych. Commands & Colours Ancients, Memoir 44’, Conflict of Heroes, Talon, czy Bitwy Westeros – bardzo je wszystkie lubię, ale niestety rzadko mam okazję w nie grać. Czas przygotowania i samej rozgrywki jest nierzadko bardzo długi. Dodając do tego tłumaczenie zasad zderzamy się ze ścianą niechęci i znudzenia potencjalnych współgraczy.

WarTime stawia na proste zasady i szybką rozgrywkę. W grze mamy trzy podstawowe zasady – ruch, atak i akcje specjalne, wszystkie do wytłumaczenia w ciągu dwóch minut. Cały system opiera się na klepsydrach. Jeśli ruszamy jednostkę lub wykonujemy nią atak, musimy przy niej postawić nieużywaną klepsydrę. Każda „zamraża” nasz oddział na 30, 60, lub 90 sekund. Liczba krążków jednostki to równocześnie oznaczenia życia naszych wojaków. Atak o sile dwa, powoduje zdjęcie dwóch krążków z naszego oddziału. Proste i łatwo przyswajalne. Wyliczanie zasięgu strzału jest równie banalne, a kafle terenu są bardzo dobrze oznaczone i działają w sposób logiczny.

W grze mamy scenariusz wprowadzający, siedem kampanijnych i trzy dodatkowe. Ten pierwszy jest banalny i ma na celu zapoznanie graczy z rozgrywką. Kampania składa się z łącznie trzech scenariuszy i osoba, która zdobędzie w nich więcej punktów wygrywa. Trzy ostatnie scenariusze są zapowiedzią możliwych dodatków i wprowadzają do walk armię nekromantów, druidów i czarnego smoka. Tutaj warto wspomnieć, że walka ze smokiem jest bitwą trzyosobową gdzie każda frakcja walczy z każdą. Szkoda, że w pudełku nie mamy klepsydr dla smoka i trzeba radzić sobie własnymi sposobami.

W WarTime miałem okazję zagrać już jedenaście razy, w tym jedną pełną kampanię. Mam pewne wątpliwości co do balansu poszczególnych starć, ale każda z tych rozgrywek była emocjonująca, wciągająca i podobała się zarówno grającym jak i obserwującym. Gra jest wyjątkowa i polecam ją wypróbować każdemu kto szuka szybkiego bitewniaka na planszy, bez masy zasad i zarządzania armiami. Scenariuszy niestety jest mało, choć WizKids przebąkuje o dodatkach i kolejnych grach opartych na tym systemie. Kwestia wykonania to mały skandal. Nierówno wycięte karty, brzydka, niemalże prototypowa plansza i eleganckie, ale „prymitywne” żetony jednostek mogą odpychać. Mimo tych wszystkich zarzutów, dla mnie WarTime jest odkryciem Essen Spiel 17’ i bardzo dobrze zainwestowanymi 45 Euro.

PS. Na koniec cytat z pewnego znanego recenzenta o WarTime:

Ja widziałem to i się posikałem