Coalitions – wrażenia z prototypu

Napoleon Bonaparte jest w Polsce postrzegany zdecydowanie pozytywnie. To w jego armii walczyli wielcy Polscy dowódcy, tacy jak generał Dąbrowski, czy marszałek Poniatowski. To wojsko Napoleona wyrzuciło Rosjan z Warszawy i to Bonaparte (w swojej nieskończonej łaskawości…) pozwolił na stworzenie niepodległego (powiedzmy) państwa polskiego, czyli Księstwa Warszawskiego. W pozostałych krajach Europy obraz Napoleona jest bliższy odczuciom budzonym przez pewnego austriackiego malarza. Jest on postrzegany jako najeźdźca, który chciał podbić ich państwa, zabrać im suwerenność. Naczelnym przeciwnikiem Francji w drugim tysiącleciu była Anglia, która w okresie wojen napoleońskich stworzyła szereg koalicji – głównie z państwami niemieckimi i carską Rosją – w celu powstrzymania Małego Kaprala (który tak naprawdę ani nie był niski ani nie był kapralem). Właśnie o tworzeniu takich sojuszy i wojnach przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku opowiada nowy projekt Wydawnictwa Phalanx – Coalitions.

Jak to wygląda?

Coalitions to projekt, który jest ciągle rozwijany, więc nawet podczas naszych testów zasady i komponenty się zmieniały. Nie ułatwiało to zbudowania opinii na temat tego tytułu, ale jest absolutnie naturalne na tym etapie tworzenia gry. Oceniam więc tylko „półprodukt” i musicie mieć tego świadomość.

Na pierwszy rzut oka ma się wrażenie obcowania z grą w stylu Ryzyka, a nie symulacją wojenną. Plansza jest dość kolorowa, momentami wręcz pstrokata, a sam tor punktów przypomina mi grę dla dzieci o Armii Andersa. W czasie samej rozgrywki wrażenie to jednak szybko uleciało. System zaznaczenia stref wpływu działa perfekcyjnie, wszystkie najważniejsze informacje są widoczne na pierwszy rzut oka. W tym projekcie postawiono przede wszystkim na czytelność. Dodam, że choć figurki generałów robią bardzo dobre wrażenie, to pod względem czytelności wersja bez figurek może być optymalnym wyborem. Świetnym pomysłem jest sposób zaznaczenia sojuszy na planszy. Czerwony lew Albionu obok francuskiego orła, oba znajdujące się na złotym podwyższeniu i z osadzoną pod nimi armatą, wyglądają świetnie i nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do tego kto z kim aktualnie znajduje się w koalicji – a nie ukrywajmy jest to kluczowa informacja w Coalitions.

Jak się w to gra?

Coalitions przedstawia wojnę francusko-angielska, w której cztery pozostałe Państwa – Austria, Prusy, Rosja i Turcja – mogą stanąć po stronie jednej z potęg znajdujących się po obu stron Kanału La Manche lub postawić na samodzielny podbój Europy w celu… zdobycia największej liczby punktów na koniec gry.

Gra jest rozgrywana przy pomocy bardzo prostego rondla, gdzie każde obrócenie koła powoduje przejście danego państwa na kolejną pozycję. Fazę akcji poprzedza krótki moment negocjacji, gdzie gracze mogą zadecydować o zmianie sojuszy (a także wycofanie się do statusu neutralności, który automatycznie usuwa wszelkie wojska okupanta z naszych terenów, ale blokuje możliwość jakiejkolwiek ekspansji).

Na rondlu mamy następujące akcje:

  • Mobilizacja – pozwala na wymianę jednej karty walki.
  • Podatki – zebranie pieniędzy z posiadanych prowincji.
  • Dowodzenie – wystawienie generałów, albo zwiększenie morale, albo dobranie karty walki.
  • Mobilizacja – zakup nowych jednostek, kart i/lub zwiększenie morale.
  • Wpływy – zebranie punktów zwycięstwa za kontrolowane prowincje.
  • Ruch – wybór aktywatora, czyli innego gracza który nie znajduje się z nami w koalicji, który pozwoli nam wykonać ruch o jedno pole wszystkimi generałami. Takie pozwolenie można wydać od jednego do trzech razy – za każdym poruszeniem aktywator otrzyma więcej morale dla swojego Państwa.

Generałowie poruszają się razem z żetonami wojska, których pod jednym dowódcą może „służyć” do trzech sztuk. Jeśli armie dwóch potęg znajdujących się w stanie wojny spotkają się w jednej prowincji – dochodzi do bitwy. Każdy żeton i generał są warci jeden punkt walki. Do bitwy dołączyć mogą sojusznicze armie znajdujące się na polach obok prowincji, o którą toczy się potyczka, a każdy uczestnik może dorzucić z ręki karty walki o sile od 1 do 5. Bitwę wygrywa oczywiście strona, która uzyska większą siłę w końcowym rozrachunku. Przegrani tracą wszystkie jednostki, wygrani po jednym żetonie z każdej armii. Jeśli zwycięska armia walczyła z Francuzami będąc sojusznikiem Anglii to otrzyma dodatkowe punkty zwycięstwa.

Gra kończy się w momencie, gdy ktoś zajmie Paryż, co samo w sobie daje dodatkowe punkty, lub gdy dowolne państwo dotrze do 40 punktów. Grę wygrywa gracz z największą liczbą punktów zwycięstwa.

Fajne czy nie?

Zamysł Coalitions jest naprawdę bardzo ciekawy. Jest to bardzo prosta w zasadach gra, gdzie pozostawiono tylko esencjonalne mechaniki, pozbawiona masy wyjątków klasycznych dla gier wojennych. Gracze mają skupić się na zawieraniu koalicji, potyczkach granicznych i rozszerzaniu swoich wpływów na mapie Europy. Co ważne, przewaga Francji z jednej strony powoduje chęć znajdowania się z nią w koalicji i korzystania z napoleońskiego parasola ochronnego, ale z drugiej strony czujemy, że powinniśmy jej przeszkadzać, bo rozpędzeni po prostu wygrają grę w bardzo szybkim tempie.

Gra w klimacie wojennym moim zdaniem musi opowiadać ciekawą historię. Taką, którą będę widział na planszy podczas rozgrywki i taką, którą będę wspominał tydzień po partii, na nowo przeżywając kluczowe wydarzenia i niespodziewane rozstrzygnięcia. Prusy razem z Turcją dokonujące rozbioru Austrii, Rosja blokująca francuskie wojsko w okolicy Samosierry, co i tak nie uratowało Madrytu i dziewiętnastowiecznego brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego. Takie historie, połączone z prostotą zasad są świetnym pomysłem na wprowadzenie w wojenne klimaty mniej ogranych graczy, którzy zwyczajnie nie mają ochoty siadać do sześciogodzinnej partii w Here I Stand.

Czy widzę wady Coalitions? Tak – jedną bezpośrednią, a drugą pośrednią. Ta pierwsza to policzalność walk. Brak prostego czynnika losowego powoduje, że jesteśmy w stanie zebrać takie wojsko i taki zestaw kart, który da nam stuprocentową pewność wygranej potyczki. Osobiście wolałbym jakiś element losowy, choć niekoniecznie zwykły modyfikator +K6. Drugą wadą jest próba konkurowania w segmencie sześcioosobowych gier strategicznych o czasie trwania partii zamykającym się w dwóch godzinach. Niestety dla gry Phalanxu na tronie niepodzielnie rządzi przecudowny Quartermaster General WWII i Coalitions do ideału jakim jest QMG niestety nie dorosło. Drugie miejsce za takim planszówkowym osiągnięciem nie jest jednak powodem do wstydu, a na owo miejsce Coalitions już moim zdaniem zasługuje.

Czas na najważniejsze pytanie – czy warto wesprzeć Coalitions na Kickstarterze? Patrząc na atrakcyjną cenę, zawierającą dodatek z siódmym państwem – Hiszpanią, fortece, neutralnych dowódców (czyżby szykował się książę Józef Poniatowski?), czy wreszcie alternatywne scenariusze zwiększające regrywalność – tak, warto wesprzeć Coalitions. W najnowszej aktualizacji pojawił się też możliwy do dokupienia samodzielny dodatek z alternatywnymi komponentami, który pozwoli nam rozegrać wojnę trzydziestoletnią i obronić Rzeczpospolitą przed potopem szwedzkim. Kto wie – może Coalitions okaże się równie płodnym systemem jak wspomniany już Quartermaster General? Będę za to trzymać kciuki.