Weekend z Łódzkim Portem Gier
Za nami kolejny intensywny weekend planszówkowy. Poza kolejną – już trzydziestą szóstą – edycją Łódzkiego Portu Gier, w Łodzi odbyło się także otwarcie pubu planszówkowego K6. Miałem okazję sporo pograć w kolejne gry od Lucrum Games, ale także przetestować jeszcze niewydanego Godfathera. To ostatnie jako, że nie chciałem zajmować ludziom możliwości zapoznania się z tym tytułem na ŁPGu, przetestowaliśmy w poniedziałek w Gralni.
Clank!
Połączenie deckbuildingu i gry planszowej, według opinii recenzentów olbrzymi hit poprzedniego roku. Gdybym miał opisać Clanka własnymi słowami byłoby to połączenie klasycznego Dominiona, odwróconego K2, drewnianych pionków śmiałków (każdy posiada inną broń!), wieży z Szoguna w formie woreczka z wizerunkiem smoka i fenomenalnej figurki służącej do zaznaczania poziomu irytacji smoka. W naszej partii wszystko dobrze działało, różne strategie prowadziły do sporych zdobyczy punktowych. Każdy rozwijał się trochę inaczej, poszedł w inne rejony jaskini, ale wszyscy wrócili z masą skarbów. No jednemu koledze się nie udało i umarł na terenie twierdzy, ale cóż… śmierć chodzi po ludziach w tak ryzykownym zawodzie, jak okradanie jaskini smoka z jego skarbów.
Godfather
Najnowszy tytuł Erica Langa jest egranizacją legendarnego filmu Ojciec Chrzestny. Niestety wydaje się, że CMON zdobył licencję jedynie na jedną – ikoniczną – scenę z Marlonem Brando w roli Vito Corleone. Klimatu filmu jest jak na lekarstwo, ale tego gangsterskiego jest tutaj całkiem sporo. Handel alkoholem i narkotykami, wymuszenia, egzekucje, bomby, ostrzały z samochodu, korupcja. Mechanicznie gra mi się naprawdę podobała i ja akurat w tej naszej partii nie odczułem braku balansu (co jest raczej niemożliwe przy równych warunkach startowych), ani nie uważam, żeby konkretne zlecenia były mocniejsze od innych. Przeciwnie – uważam, że system zleceń działa bardzo dobrze i pozwala nam uzyskać spore profity. Co ważne zasoby są mocno ograniczone, więc uważny i ograny gracz, bez problemu będzie w stanie kontrolować przebieg rozgrywki. Ja się przy Godfatherze bawiłem dużo lepiej niż przy Cry Havocu.
Gorączka Podziemnej Mocy
Gorączka Podziemnej Mocy jest dla mnie tytułem będącym duchowym następcą Wojowników Podziemi. Gra jest niesamowicie prosta, a rozegranie pełnej partii zajęło nam około dziesięciu minut. Każdy z graczy wciela się w dwóch bohaterów, którzy będą atakować potwory i za ubite kreatury będą rozwijać swoje umiejętności. Jeden z naszych bohaterów jest naszą prawą ręką, a drugi lewą. W tym wypadku powinniśmy to stwierdzenie traktować dosłownie, gdyż właśnie w ten sposób będziemy oznaczać, którego przeciwnika spośród leżących na stole (a w każdej turze będzie ich dwóch na każdego gracza, zgrupowanych w jednej grupie na środku stołu) atakuje, który z naszych bohaterów. Choć brzmi to nieco dziwnie to działa bardzo dobrze i naprawdę szkoda, że akurat ten tytuł zaliczy kilkumiesięczne opóźnienie.
Fikolo
Dla mnie Fikolo będzie grą, która wyśle Dobble na zasłużoną emeryturę. Do spostrzegawczości należy tu jeszcze dodać zdolność do obracania obrazka w głowie i planowania dodawania swoich kart na „planszę”. Każdy z graczy posiada cztery karty kolorowych figur. Na stole dziewięć kart tworzy obszar gry, a przed każdym graczem leżą dwie karty układów. Naszym celem jest taki dodanie własnych kart, żeby zrealizować dowolny układ leżący przed którymkolwiek graczem. Dzieje się to w momencie gdy jesteśmy w stanie wykazać zgodność kształtów lub kolorów z układu z tymi na stole. Co ważne nie wolno nic obracać, wszystko należy robić w głowie i dopiero udowadniając, że mieliśmy rację, możemy kartę układu obrócić. Po trzech rundach osoba, która znalazła układy o łącznie największej liczbie symboli wygrywa grę. Zasady są prościutkie, a gra jest genialna. Jest to też ten typ rozgrywki, w którym – jestem o tym przekonany – wymiatać będą dzieciaki ze swoją spostrzegawczością i wyobraźnią.
Pozostałe gry
Uwielbiam Imperial 2030. Podczas Łódzkiego Portu Gier, miałem okazję rozegrać partię z łódzkimi strategami. Czteroosobowa rozgrywka stała na wysokim poziomie, a na końcu wszyscy osiągnęli dość podobne wyniki. Warto podkreślić, że mimo iż gra ma zawsze te same warunki startowe i nie ma w niej nawet krztyny losowości, to każda partia jest inna i ta też taka była. Ameryka kontrolująca tereny na czterech kontynentach, Australia i Oceania pod chińską flagą, rosyjskie czołgi w Pekinie i wielka wojna indoeuropejska o Afrykę. Brazylia w zasadzie nie istniała, ale była to raczej wina czteroosobowej rozgrywki.
Grałem również w kilka tytułów od Lucrum. Co do jednego nie ma jeszcze decyzji o wydaniu, ale była to naprawdę fajna gra. Także Red7 zaskakująco mi się podobało. Wiem, że używam tych słów często w kontekście gier Lucrum Games, ale taka jest prawda. Prosta gra, polegająca na wykładaniu kart z ręki i ewentualnym dociągu tychże? Taką miałem opinię o Red7 przed zagraniem. Mechanizm zmiany zasad w trakcie swojej akcji jest jednak świetny i powoduje, że warto grę co najmniej raz wypróbować. Jakie to szczęście, że niektórzy mają za dużo wolnego czasu i dzięki temu tyle ciekawych gier jest wydawanych na naszym rynku.
Kajtek z obsługi ŁPG polecił nam Automobile z G3, jako idealną grę na trzy osoby. Po wysłuchaniu zasad nie do końca ten tytuł czułem, ale okazało się, że świetnie się przy nim bawiłem. Mechanizm wyboru akcji jest bardzo sprytny, należy zwracać uwagę na wszystkie aspekty rozgrywki. Czwórka klientów jest dobrana perfekcyjnie, choć patrząc na dzisiejszy świat, pewnie należałoby dodać więcej klientów zwracających uwagę na liczbę sprzedawców, żeby zachować większy realizm.
Miałem też okazję zagrać kilka partii w Vikings Gone Wild, ale o tym więcej przeczytacie w nadchodzącej recenzji.