Kulturalne przemyślenia na koniec stycznia
Po grudniowym szale zakupowym nadszedł styczeń, który miał przynieść wszystkim tak potrzebne wytchnienie… Wróć! Nowy rok został otworzony pięcioma wielkimi kampaniami crowdfundingowymi, które kosztowały graczy masę pieniędzy. Wszystkie odniosły olbrzymie sukcesy, a trzy z nich były autorstwa polskich wydawnictw. Wydarzeniem miesiąca były jednak zakupy Asmodee w Polsce, których wielu się spodziewało, ale jednak każdy był w szoku. Osobiście styczeń kojarzę również z niskim poziomem dyskusji w planszowym internecie…
Wydawnictwo Rebel kupione przez Asmodee!
30. stycznia 2018 roku na stronie Wydawnictwa Rebel pojawił się taki komunikat:
Grupa Asmodee ogłosiła dzisiaj, że rozmowy nad przejęciem firmy Rebel Sp. z o. o. zakończyły się powodzeniem.
Założony w 2003 roku przez Piotra Kątnika i Pawła Piechotę Rebel jest dystrybutorem gier planszowych oraz akcesoriów, w tym także od wielu lat produktów Grupy Asmodee i jej partnerów.
Połączenie katalogu produktowego Asmodee z możliwościami Rebela w Polsce z pewnością przełoży się na możliwość rozpowszechniania na tym rynku nowych gier pochodzących od partnerów grupy Asmodee.
Dzięki tej operacji Grupa Asmodee będzie miała bezpośredni dostęp do najszybciej rozwijającego się rynku w Europie o wartości 95.000.000 € (395.000.000 PLN).
Nie wiadomo jeszcze, czy Rebel pozostanie Rebelem, czy Asmodee Polska, ale fakt pozostaje faktem: największa planszowa korporacja na świecie weszła oficjalnie do Polski i rozpoczęła swoją ekspansję na nasz rynek. Asmodee to francuskie wydawnictwo, które jest właścicielem między innymi Days of Wonder, Fantasy Flight Games, Heidelberger, Z-Man Games, czy Plaid Hat Games… Do tego posiada umowy o współpracy z WizKidsem i Mayfair Games. Będąc na Essen Spiel 17’ w głównej hali miało się wrażenie, że niemalże wszystko jest powiązane z Asmodee. Konsolidacja rynku to coś normalnego w dzisiejszych czasach, ale musimy być świadomi, że Rebel stał się częścią wielkiej światowej korporacji, która jest takim naszym odpowiednikiem Google’a, czy Microsoftu. Jest to olbrzymia szansa dla naszego rynku i dowód uznania dla tempa rozwoju hobby w naszym kraju, ale dla romantyków i przeciwników globalizacji jest to średnia wiadomość. Zobaczymy w którą stronę to wszystko pójdzie, ale ja byłbym jednak optymistą.
Rebel wyda Charterstone
Jeszcze przed ogłoszeniem zakupu Rebela przez Asmodee, ten pierwszy ogłosił wydanie w Polsce głośnego hitu od Stonemaier Games, czyli Charterstone. Jest to kolejny przedstawiciel popularnych ostatnio gier Legacy, który tym razem stawia na mechanikę Euro i przez kilkanaście partii będziemy budować swoją wioskę. Tytuł ten został nawet wspomniany przeze mnie po liście gier oczekiwanych w 2017 roku, ale od tego czasu sporo się zmieniło. Skończyliśmy kampanie SeaFalla oraz Pandemica sezonu 1 i mamy systemu Legacy trochę dość. Boję się znów zainwestować sporą sumę w grę, która mi się nie do końca spodoba, a w którą będę zmuszony grać jeszcze wiele razy, bo „skoro zaczęliśmy to trzeba skończyć”. Jestem jednak pewien, że znajdzie się całkiem spora grupa eurograczy, którym spodobał się Pandemic Legacy i chętnie wypróbują coś nowego w tym nurcie gier planszowych.
Zagraniczne hity na Kickstarterze
W styczniu na Kickstarterze odbyły się dwie głośne kampanie zagranicznych wydawnictw. Pierwszą było Western Legends, czyli sandbox na dzikim zachodzie. Gier w klimatach westernu prawie nie ma, więc twórcy znaleźli dość ciekawą niszę. Mechanicznie tytuł wygląda dobrze i zdecydowałem się zagłosować na „tak” swoim portfelem. Ponad 550 tysięcy dolarów zebranych przez nieznane wydawnictwo to spora suma. Nie wiem jednak jak patrzeć na ponad milion dolarów zebranych przez CMON w kampanii Chronicles of Hate. Brutalna strategia na podstawie (podobno, bo sam nie znam) legendarnego komiksu zebrała mniej pieniędzy niż ostatnie Kickstartery tego wydawnictwa. Z drugiej strony tym razem mamy do czynienia z projektem, o którym dość mało wiadomo, a klimat nie każdemu musiał przypasować. Ciekawostką jest fakt, że Chronicles of Hate jest KS Exclusive, czyli ma być niedostępny poza tą jedną, jedyną kampanią crowdfundingową. Osobiście myślałem, że zbiorą więcej pieniędzy, ale absolutnie nie jest to zły wynik.
Polskie hity na Kickstarterze
Znacząco więcej od swojej zagranicznej konkurencji zebrała na Kickstarterze gra Adama Kwapińskiego Nemesis. Tytuł ten znalazł się na szczycie listy oczekiwanych przeze mnie gier 2018 roku. Wydaje mi się, że nie jestem odosobnionym przypadkiem skoro Rebel i Awaken Realms zebrali już prawie 3,5 milona dolarów! Olbrzymi i niesamowity sukces, którego w aż takim wymiarze chyba nikt się nie spodziewał. Zachowując skalę to ponad 700 tysięcy dolarów, na 9 dni przed końcem kampanii U-Boota jest niewiele mniejszym osiągnięciem. Propozycja Phalanx Games jest rasowym symulatorem okrętu podwodnego i nie wszyscy byli przekonani, czy jest miejsce na taki tytuł w dzisiejszych planszowych realiach. Całe szczęście U-Boot został bardzo ciepło przyjęty i jest nadzieja na realizację kolejnych ambitnych, wojennych projektów od Phalanxów. Co ciekawe ta kampania jest odwrotnością Chronicles of Hate – nie ma w niej żadnej KS Exclusive! Wydaje mi się, że jest to równie odważna decyzja co ta CMON. Patrząc na wyniki sprzedażowe, to Phalanx ze swoim podejściem odniósł większy sukces niż dużo mocniejszy marketingowo CMON.
Zagramw.to i Valhalla
Łukasz „Wookie” Woźniak ogłosił powstanie nowego portalu crowdfundingowego Zagramw.to. Jest to dedykowana dla gier planszowych platforma, która ma opierać się na trzech filarach – ekskluzywna oferta, najniższa cena i najszybsza dostawa. Wyjątkowe elementy dla wspierających, niższa cena niż w sprzedaży powszechnej i dostawa do kupujących przed wysłaniem do hurtowni. O ile nie jestem pewien, czy jest miejsca na taki portal obok Wspieram.to, to olbrzymi sukces Valhalli trzeba docenić. Gra Wookiego zebrała ponad 300 tysięcy złotych, bijąc rekord planszowego fundowania społecznościowego w Polsce. Na pewno będzie to dobra reklama Zagramw.to i tylko od chęci kolejnych wydawnictw i warunków narzuconych przez Łukasza będzie zależało powodzenie projektu.
Gale Force Nine potwierdza nadejście Wolkan i Andorian
Po premierze Borga, wydawnictwo Gale Force Nine potwierdziło, że w 2018 roku do Star Trek Ascendancy dołączą Wolkanie i Andorianie. Szczerze mówiąc średnio pasuje mi ten wybór. Gdyby w podstawce była obecna Gwiezdna Flota (ang. Starfleet) to wszystko byłoby ok, w końcu byliby to przedstawiciele Ziemi eksplorujący kosmos. Mamy tam jednak Zjednoczną Federację Planet, której nieodłączną częścią byli właśnie Wolkanie i Andorianie. Nijak mi to klimatycznie nie pasuje, aczkolwiek wiem, że nie był to wybór twórców, a z góry narzucony warunek Paramount Pictures. Ogólnie w Star Treku może się w tym roku sporo zmienić, ponieważ jest duża szansa na powtórne połączenie sił Viacomu (do którego należy Paramount) i CBS. Posiadacze praw do marki Star Treka znowu razem, to możliwość używania wszystkich elementów świata, a nie tylko tych do których prawa posiada firma, z którą aktualnie podpisaliśmy umowę. Nawiasem mówiąc ten podział CBS i Paramount spowodował, że w Star Trek Discovery nie pojawiają się oryginalnie wyglądający Klingoni, modele statków, czy znane nam planety. Za wszystkie takie elementy twórcy musieliby dodatkowo zapłacić w ramach sublicencji…
Dalsza krucjata przeciwko recenzentom
Nie potrafię nazwać tego, co się ostatnio działo na forum i Facebooku inaczej niż krucjatą przeciwko recenzentom. Niektórzy wypowiadający się, atakowali branżę z gorliwością godną lepszej sprawy. Jakie były stawiane zarzuty? Można powiedzieć, że standardowe: nieuczciwość, bycie opłacanym przez wydawnictwa, brak rzetelności w recenzjach, zamykanie się tylko we własnym poletku gier, recenzowanie tytułów, których z góry się nie lubi, recenzje gier od wydawców, recenzje własnych gier, kłamstwa, chciwość itd… Moim osobistym faworytem był użytkownik Facebooka, który stwierdził, że zastanawiał się czemu w polskim internecie jest tylu recenezentów i odkrył, że to dlatego, że dostają gry za darmo! Post oczywiście utrzymany był w tonacji odkrywania prawdy objawionej. Oczywiście opłacalność recenzowania gier jest bzdurą biorąc pod uwagę ile czasu zajmuje napisanie/nakręcenie jednej recenzji. Tutaj jednak przechodzimy do drugiej sprawy…
Brak kultury w dyskusjach i eksperci od Talizmana
Moim zdaniem poziom dyskusji na forum i (zwłaszcza) w grupach planszówkowych na Facebooku bardzo się obniżył. Pomijając na chwilę merytorykę, to w wielu konwersacjach wchodzimy na bardzo agresywne tony. Walka o to która gra jest najlepsza, czy który autor jest fajniejszy powoduje, że w ludziach budzą się bardzo złe cechy. W styczniu byliśmy nawet świadkami akcji w stylu „wiecie co z nim zrobić”, której inicjatorem był admin jednej z grup. Dobrze pamiętam też sytuację sprzed kilku miesięcy obrzucania się błotem jednego z wydawców z jednym z pracowników innego wydawnictwa, gdzie wytoczone zostały najcięższe działa, a kaliber zarzutów nadawał się na pozew sądowy. Nie tak to powinno wyglądać, zwłaszcza mając w pamięci, że jak mawia Tycjan – to jednak są zabawki. Nie rozumiem po co rozpalać tyle negatywnych emocji i agresji wokół zabawek…
Kolejnym problemem jest wysyp tzw. „ekspertów od Talizmana”. Nie mam nic do graczy lubiących ten tytuł i nie o nich mi chodzi. Irytują mnie za to osoby, które przedstawiają się jako weterani, znający rynek i branżę, a jak się lepiej przyjrzeć okazuje się, że „już pół roku grają w Talizmana i Catan i zjedli na tych kostkach zęby”. Takie przekonanie też jest ok, choć ja sam siebie nie nazwałbym weteranem, mimo że pierwsze rozgrywki w Magię i Miecz rozegrałem ponad 20 lat temu, a efekty „rewolucji planszowej” obserwuję od ponad 12 lat. Po prostu wiem, że są wśród nas ludzie, którzy po gry jeździli do Austrii, bo w Polsce nie istniały żadne sklepy branżowe, albo ogrywali gry Encore’a, gdy mnie na świecie nie było. Jednakże jeśli taki „ekspert od Talizmana” poucza wydawcę gry na temat sensu wydawania tego tytułu (!), wyników sprzedażowych (!!) i opłacalności biznesowej (!!!) to hm… a jeśli dodatkowo jakaś pani od coachingu i szkoleń korporacyjnych rozstawia po kątach polskich autorów i wydawców, pouczając ich jak działa rynek i jak wyglądają prawa własności i licencji w Polsce to uważam, że świat jednak stanął na głowie…
Akcja z drukiem Ankh Morpork
Na dobicie tematu dyskusyjno-facebookowego w styczniu mieliśmy jeszcze akcję „samodzielnego” druku niedostępnego Ankh Morpork. Jedna z drukarni, znanej wśród użytkowników gier Print & Play, próbowała zorganizować masowy druk wyprzedanej gry Martina Wallece’a. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Phalanx Games nadal posiada do tego tytułu prawa, a oryginalny wydawca planuje reprint, prawdopodobnie w innej tematyce. Mieliśmy do czynienia z typową próbą spiracenia gry i to publicznie, na oczach wszystkich zainteresowanych. Największym absurdem był jednak późniejszy atak graczy na Phalanx za ukrócenie tego procederu. Nikogo nie obchodziły prawa własności i koszty licencji. Oni chcą mieć grę i jak to możliwe, że kapitalistyczny (po)twór próbuje zablokować im tę możliwość i „zmusza” ich do kupowania gry z rynku wtórnego za duże pieniądze… Absurdalne zachowanie i absurdalna sytuacja.
W co grałem w tym miesiącu?
W styczniu zanotowałem dwadzieścia sześć partii w szesnaście gier. Podkreślam zanotowałem, a nie zagrałem, ponieważ w obecnej sytuacji życiowej po prostu zapominam czasem wpisać rozgrywki na BGG. Tak czy siak styczeń był zdecydowanie lepszy od grudnia, gdzie rozegrałem ledwie sześć partii… Najwięcej rozgrywek – pięć – rozegrałem w Dobble Star Wars. Taki prezent świąteczny otrzymałem i muszę przyznać, że poziom trudności znacząco wzrósł. Prościej jest jednak rozróżnić igloo od bałwana, niż Qui-Gona od Anakina.
Grą miesiąca zostaje Semper Fidelis: Bitwa o Lwów 1918-1919. Fenomenalna gra wojenna autorstwa Łukasza Wrony, która w setną rocznicę odzyskania niepodległości powinna odnieść spory sukces. Tytuł ten zdecydowanie na to zasługuje. Niesamowity klimat, świetna mechanika i fenomenalne wykonanie, przy bardzo atrakcyjnej cenie. Ta gra ma wszystko co powinna mieć i mam nadzieję, że zostanie doceniona, ponieważ na chwilę obecną nie widziałem olbrzymiego zainteresowania nawet ze środowiska graczy wojennych.
Nowością miesiąca zostaje Detective: A Modern Crime Boardgame. Opisałem już swoje pierwsze wrażenia, ale muszę jeszcze raz docenić ten symulator pracy detektywa. Kompletnie nie przeszkadza mi konieczność używania zasobów internetowych, a osadzenie gry w realnym świecie i czasach współczesnych uważam za strzał w dziesiątkę. Polska premiera ma mieć miejsce równocześnie z angielską, która z kolei planowana jest na sierpniowy GenCon.
Koniecznie muszę wspomnieć o dwóch kolejnych dodatkach do T.I.M.E. Stories. Rozegraliśmy jednego dnia Ekspedycję Endurance i Światło Wiary. Ten pierwszy podobał mi się bardziej niż Proroctwo Smoków i Tajemnica Maski, choć był bardzo krótki i udało się nam go przejść już w drugiej próbie. Światło Wiary stawiam na równi z Azylem i Sprawą Marcy. Bardzo mi się podobała zarówno sama historia, niespodziewane (zwłaszcza dla moich współgraczy) zakończenie, jak i lekko zmodyfikowane mechaniki poruszania drużyny i resetowania gry.
Miałem okazję również wypróbować 1775 Rebellion. Prosta, ale naprawdę świetna gra wojenna, którą rzeczywiście można nazwać Ticket To Ride wargamingu. Dwie strony konfliktu, drużynowa gra i całkiem dobre odwzorowanie realiów wojny o niepodległość USA. Muszę solidniej ograć ten tytuł, tak samo jak wersję o wojnie 1812 roku, ale na chwilę obecną jestem zauroczony.
Lekkim rozczarowaniem okazało się Ethnos. Widziałem ją na kilku listach najlepszych gier 2017 roku, tymczasem okazała się ona bardzo prostą, losową grą. Spodziewałem się jednak trochę cięższego i bardziej wymagającego tytułu, a dostałem grę w „dobierz Centaura”. Nie mówię, że jest to zła pozycja, ponieważ bawiłem się całkiem nieźle, ale miałem bardzo podobne odczucia co przy Wsiąść do Pociągu. W Ethnos dobieramy karty w olbrzymich ilościach tak długo, aż będziemy mogli zapuścić długie kombo. Spodziewałem się czegoś więcej..