D-Day Dice – wrażenia z wersji demo
6. czerwca 1944 roku. Datę tę zna każdy, kto choć trochę interesuje się drugą wojną światową. Tego dnia rozpoczęła się Operacja Overlord, będąca otwarciem kolejnego frontu w Europie. Alianci wylądowali na plażach Normandii, co świetnie zwizualizował Steven Spielberg. Desperackie opuszczenie barki desantowej, rozpaczliwy bieg do pierwszej osłony. Później przebijanie się w górę plaży, wśród zalewu pocisków wroga i padających wokół kolegów. 19. listopada na portalu wspieram.to wystartuje kampania gry D-Day Dice, która pozwoli nam przeżyć lądowania na plażach Omaha, Gold i Sword, zdobyć baterie z Mont Fleury i Marefontaine, czy wreszcie zająć słynny most Pegaz. Do mnie przyleciał prototyp, który może imponująco nie wygląda, ale dał przedsmak tego, czym będzie najnowszy tytuł od Word Forge Games.
Jak to wygląda?
Nie chcę wypowiadać się zbyt długo na temat wykonania wersji, którą otrzymałem. Jest to zestaw demo, bez dedykowanych kości i z obniżonej jakości komponentami. Patrząc jednak na to, co zaoferowało wydawnictwo na Kickstarterze możemy liczyć na najwyższą jakość elementów w przyszłości. Czterdzieści dedykowanych kości, masa żetonów, dwanaście klimatycznych map bitewnych, ponad dwieście kart. O dziwo, grywalną frakcją poza standardowymi Amerykanami, Brytyjczykami, Francuzami i Kanadyjczykami, byli również Polacy. Jest to o tyle zaskakujące, że Polskie Siły Zbrojne nie brały udziału w lądowaniu na plażach Normandii, a przynajmniej nie było ich w siłach piechoty. Owszem marynarka wspierała działania zbrojne, tak samo lotnictwo, ale w działaniach lądowych w czasie Operacji Overlord, wzięli udział czołgiści generała Maczka.
Jak się w to gra?
Każdy gracz przejmuje kontrolę nad jednym oddziałem żołnierzy biorących udział w Operacji Overlord. Gracze będą wybierać Liczbę posiadanych żołnierzy, medali, narzędzi i gwiazdek zaznacza na odpowiednim arkuszu zasobów. Celem jest dotarcie do końcowego bunkra i przetrwanie szturmu.
Każda tura składa się z sześciu faz.
- Rzut sześcioma kośćmi – mamy możliwość dwóch przerzutów z wyłączeniem dwóch wybranych kostek.
- Utrzymanie – odbiór nagród za wyrzucenie sześciu różnych symboli lub tego samego symbolu w trzech kolorach, przyjęcie kar za wyrzucone czaszki i zaznaczenie zmiany na arkuszu zasobów.
- Dostosowanie znacznika jednostki – zmiana oznaczenia jednostki w zależności od czasu spędzonego w danym sektorze mapy.
- „Zakupy” – wydawanie posiadanych na arkuszu zasobów: za gwiazdy zatrudniamy specjalistów, za narzędzia kupujemy przedmioty, a za medale odznaczenia.
- Ruch – przemieszczenie się na kolejny sektor mapy. Ruch nie może odbyć się do tyłu, poruszenie się do przodu kosztuje medale, miny zadają nam obrażenia.
- Walka – zdejmujemy liczbę żołnierzy równą obronie sektora, minus ewentualne bonusy ze specjalistów i przedmioty, plus dodatkowy rzut kostką za karabin maszynowy.
Co mamy na kostkach?
- czaszki – już po przerzutach – anulują inną wyrzuconą kostkę,
- gwiazdki i narzędzia wydajemy w fazie czwartej,
- medali potrzebujemy do poruszania się,
- żołnierze zwiększają liczbę ludzi w naszym oddziale, co pozwoli nam dłużej przeżyć w niesprzyjających warunkach desantu na umocnione pozycje wroga.
Wyrzucenie tych samych symboli w trzech różnych kolorach daje nam bonusy, najczęściej będące dodatkowymi zasobami.
Odznaczenia i przedmioty to jednorazowe bonusy, pomocne w danym scenariuszu, ale to specjaliści stanowią klucz do zwycięstwa. Dają stałe bonusy, są dodatkowym żołnierzem, a na dodatek nie możemy wejść na pewne sektory mapy bez posiadania, czy poświęcenia konkretnego specjalisty.
Sektory różnią się od siebie nie tylko wartością obrony i ewentualnymi wymogami co do konkretnego specjalisty. Możemy trafić na takie, które pozwalają nam pozostać w nich tylko jedną turę (standardowo możemy siedzieć w jednym miejscu trzy tury), wejść tam jednej jednostce naraz, ale niektóre dają nam także bonusy i kary w liczbie pozyskiwanych surowców.
Gra kończy się gdy wszyscy gracze zdobędą bunkier, lub przynajmniej jeden straci wszystkich żołnierzy.
Fajne czy nie?
D-Day Dice to gra, którą interesowałem się od dłuższego czasu. Nie jestem fanem gier kooperacyjnych, ani tym bardziej solo, ale możliwość rozegrania desantu na normandzkie plaże ma w sobie to coś. Spodziewałem się szybkiego, losowego, intensywnego tytułu, z możliwością taktycznego pokombinowania i… w zasadzie to dostałem. Cały scenariusz jest do rozegrania w pół godzinki, dzieje się dużo, czuć kule przelatujące nam nad głowami, a kośćmi da się sensownie zarządzać. Kluczem do zwycięstwa jest odpowiednie wykorzystanie posiadanych zasobów i decyzja, w którym momencie ruszyć zdecydowanie do przodu.
Z drugiej strony gra ma dwie wady, które robią się oczywiste niemalże z marszu po przystąpieniu do rozgrywki i mogą dla wielu być nie do przeskoczenia. Pierwsza to olbrzymia, wszechobecna losowość. Owszem, jak już zresztą wspomniałem, zarządzalna, ale jednak to kości grają tutaj główną rolę, a jak z nimi jest to już każdy wie. Druga to fakt, że D-Day Dice jest grą solo. Oczywiście gra posiada tryb wieloosobowy, który odrobinę różni się od typowej jednoosobowej rozgrywki, ale jednak każdy z graczy gra tam swoją grę. Interakcja jest minimalna i na dobrą sprawę niemalże nie ma znaczenia, czy zagramy dwuosobową partię na jednej mapie, czy dwie na oddzielnych egzemplarzach.
Za to nie mogę się doczekać, aż mój syn podrośnie i zainteresuje się planszówkami. D Day dice będzie idealnym tytułem, żeby wprowadzić go w gry historyczne, a jednocześnie nie zniechęcić trudną mechaniką i masą zasad.
Podsumowując
D-Day Dice to bez wątpienia dobry tytuł do wprowadzenia kogoś w świat gier wojennych. Proste zasady, znana tematyka i przystępna rozgrywka to coś, co potencjalnych chętnych powinno przyciągnąć. Gracze obyci już z grami wojennymi również mają tutaj czego szukać, ale koniecznie muszą lubić gry solo. Rozgrywka wieloosobowa – bo kooperacyjną bym jej nie nazwał – jest formą wspólnej zabawy, ale nieliczne interakcje to zbyt mało, by zmienić w tym temacie moje zdanie.
Czy warto zainwestować i wesprzeć D-Day Dice na wspieram.to? Myślę, że tak choć wiele zależy od dodatkowej zawartości. 200 zł za gołą podstawkę może się wydawać wygórowaną kwotą, ale już z dodatkowymi scenariuszami i mapami będzie dobrą inwestycją. Kampania Kickstarterowa zebrała 250 tysięcy funtów i kolejne odblokowywane stretch goale uatrakcyjniały zawartość pudełka i te elementy będą na pewno obecne w polskiej wersji językowej.
D-Day Dice to synonim przyjemnej gry. Nie jest to skomplikowana wielogodzinna gra wojenna. Nie musimy tutaj planować wieloetapowej strategii. Przemy do przodu, w kierunku majaczącego na horyzoncie bunkra, zbieramy ludzi i próbujemy ich zmusić do jeszcze jednego wysiłku.
Do zobaczenia na plaży!