Concordia

Standardowa ścieżka, którą przechodzi głośna gra planszowa w rankingu BGG to szybki atak na pierwszą setkę, umacnianie się na wysokich pozycjach, a w kolejnych latach powolny spadek i – w zależności od osiągniętego poziomu – zabetonowanie się na konkretnej pozycji lub popadnięcie w zapomnienie. Concordia jest ciekawym wyjątkiem na tle pozostałych tytułów. Od lat powoli, lecz konsekwentnie buduje swoją pozycję i wspina się coraz wyżej w rankingu BGG. Jeszcze w czerwcu 2017 była na 35. miejscu, dziś znajduje się na miejscu 20., a przypominam, że mówimy o grze z 2013 roku! O co to całe zamieszanie i czy widać rękę Maca Gerdtsa w grze bez rondla?

Przybliżenie gry

Concordia to ekonomiczna eurogra o rozbudowywaniu swojej siatki placówek handlowych i kolonizowaniu kolejnych miejsc, ku chwale Imperium Rzymskiego. Co ciekawe mimo, że tytuł ten jest autorstwa Maca Gerdtsa to… nie znajdziemy tutaj rondla! Gra jest specyficznym deck-builderem, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się, niewiele różni się zastosowana tu mechanika, od tej zastosowanej w poprzednich grach niemieckiego autora. Co ważne wbrew obecnym trendom mamy do czynienia z rasową grą planszową, gdzie musimy poruszać się po planszy, budować tam domki, statki i zatrudniać kolejnych kolonistów. Co powoduje, że Concordia mimo upływu lat nadal pnie się w górę rankingu BGG?

Elementy gry

Jak zwykle przy grach Gerdtsa mamy do czynienia ze specyficznym rozmiarem pudełka i okropną okładką. Jest ładniejsza niż ta Imperiala 2030 i Concordii: Salsa, ale nadal… W środku pudełka mamy równie standardowy zestaw od PD Verlag. Kartonowy pseudoinsert, drewniane zasoby, domki, ludziki i stateczki, plansze magazynów, znaczniki dóbr, bonusów i monet. Dwustronna mapa z jednej strony przedstawia półwysep apeniński (polecana do rozgrywek trzyosobowych),a po drugiej Imperium Rzymskie (polecana do rozgrywek czteroosobowych). Plansza jest ładna, choć oznaczanie bonusów w dodatkach jest rozwiązane sensowniej (a biorąc pod uwagę, że dwustronna plansza z Brittania/Germania jest idealna dla rozgrywek dwu i pięcioosobowych to wydaje się obowiązkowym zakupem). Standardowo spotykamy się z niemiecką solidnością i wytrzymałością. Karty zastosowane w grze się nie niszczą mimo intensywnego użytkowania. Instrukcja jest króciutka i mieści się na dwóch kartkach.

Jak w to się gra?

Przygotowanie do rozgrywki nie nastręcza większych problemów. Po wybraniu mapy, na której będziemy grać wystawiamy po jednym koloniście i statku w startowych miejscach, a także losowo rozkładamy żetony dóbr w odpowiednich miastach. Na podstawie wylosowanych dóbr dobieramy żetony bonusów i ustawiamy w odpowiednich regionach. Każdy z graczy zaczyna z taką samą liczbą początkowych zasobów i odpowiednią – w zależności od kolejności – ilością pieniędzy. Standardowo w grach Maca Gerdtsa ostatni gracz otrzymuje kartę z bonusami. Tutaj jest to Prefectus Magnus, który podwaja nam liczbę bonusowych surowców przy zagrania karty Prefekta, którą to kartę przekazujemy po wykorzystaniu odwrotnie do kolejności gry.

W każdej turze gracz zagrywa jedną kartę i wykonuje napisaną na nich akcję. Nie mamy tutaj określonego momentu dociągnięcia nowych kart – o takowym decydujemy sami zagrywając kartę Trybuna. Co ciekawe im później ją zagramy, tym więcej monet w nagrodę dostaniemy. Karty pozwalają nam dostawiać nowych kolonistów na planszę, budować domki, uruchamiać produkcję w prowincjach, kupować nowe karty, kopiować działania przeciwnika, czy sprzedawać towary. Tak naprawdę mamy tutaj do czynienia z przeniesieniem rondla na karty, które okazało się bardzo udane. Każda karta ma dodatkowo określone bóstwo, za które punktuje na koniec gry. Oznacza to, że dokupując karty decydujemy o tym, za które elementy zarobimy w danej grze więcej punktów zwycięstwa. Za co zdobywamy punkty? Za pieniądze, domki, prowincje, kolonistów i produkowane dobra. Gra kończy się w momencie wystawienia ostatniego domku przez dowolnego z graczy, albo opróżnienia toru kart do zakupu. Osoba, która doprowadziła do zakończenia gry otrzymuje dodatkowe siedem punktów zwycięstwa na koniec gry. Wygrywa oczywiście osoba z łącznie największą liczbą punktów.

Klimat

Klimatu w Concordii według mnie po prostu nie ma.

Podsumowanie

Concordia jest grą cudowną. Jestem nią totalnie zauroczony i jest to moje ulubione euro. Totalnie nie przeszkadza mi tutaj brak klimatu, czy brzydka okładka. W tym wypadku są to totalnie pomijalne elementy. Gra sprawia mi olbrzymią frajdę, a poza tym jest to planszówka. Taka prawdziwa gra planszowa, gdzie plansza po coś jest i rzeczywiście po niej się poruszamy, wchodzimy w interakcję z miejscami na niej i ustawiamy na niej nasze domki. Może dla kogoś jest to dziwne, ale lubię tradycyjne gry planszowe z planszą, a niestety coraz więcej jest takich planszowych tylko z nazwy… Tak naprawdę są one grami karcianymi, które czasem nawet nie silą się na dodawanie planszy, żeby w jakikolwiek sposób uzasadnić podtytuł planszowa na pudełku.

Jestem olbrzymim fanem rondla i nie byłem przekonany do pomysłu deck-buildingowej gry Maca Gerdtsa. Okazało się, że jest to po prostu przeniesienie mechanizmu rondla do ręki graczy i danie im nowych decyzji do podjęcia. Zamiast kręcić się w kółko po z góry ustalonym torze, sami decydujemy kiedy „zawrócimy” i będziemy mogli wykonywać te same akcje co poprzednio. Dorzucenie mnożników punktów zwycięstwa na zbierane karty to kolejny genialny pomysł niemieckiego autora. Dzięki temu każda gra jest inna i musimy reagować na sytuację na planszy i torze kart.

Olbrzymią zaletą jest skalowalność rozgrywki, zwłaszcza po dokupieniu mapy Britannia/Germania. Wtedy każdy skład osobowy będzie posiadał idealną dla siebie mapę, ale i podstawowy zestaw jest w pełni wystarczający. Uwielbiam również losowo rozkładane dobra na początku gry i karty dostępne do zakupu. Jest to odpowiednio kontrolowane (miasta są oznaczone literkami, żeby rozkład dóbr był sensowny, a liczba kart zależy od liczby graczy) i wpływa bardzo dobrze na regrywalność Concordii.

Werdykt

Concordia to gra wybitna. Jest to moje ulubione euro i za każdym razem bawię się tak samo dobrze. Jestem olbrzymim fanem gier Maca Gerdtsa i nie sądziłem, że wymyśli lepszą mechanikę niż rondel. On przeniósł go na karty i udało mu się wynieść swoją grę na jeszcze wyższy poziom. Jestem pewien, że Concordia będzie pięła się w rankingu BGG coraz wyżej i wyżej. Ona w pełni na to zasługuje. Moja ocena to 10 – zagram zawsze, wszędzie i w każdym składzie osobowym. Tylko tej okładki utrudniającej sprzedaż w sklepie żal…