Concordia VS Zamki Burgundii – warianty drużynowe
Dzisiaj bierzemy na tapet dodatki, umożliwiające grę drużynową w dwie wybitne gry. Concordia już długo gości na naszym stole – od ponad dwóch lat nie chce się znudzić. Właściwie powiem wprost, że jest to moje ulubione euro. Genialna i prosta mechanika od razu ujęła mnie za serce, a mnogość dodatków (mapy i Salsa) działają tylko na korzyść. Na zeszłorocznym Essen premierę miało kolejne duże rozszerzenie – Concordia Venus. Oczywiście natychmiast je kupiliśmy, a przy okazji zamówiliśmy też mini dodatek do ulubionego euro mojej żony, czyli Zamków Burgundii. Oba dodatki umożliwiają grę w dwóch, a w przypadku Concordii nawet trzech, drużynach. Co nam się bardziej spodobało? Czy jest sens grać w te tytuły w zespołach? Która gra na tym wariancie zyskuje, a która traci? Podpowiem, że zwycięzca jest tylko jeden i to o kilka długości.
Przybliżenie gier
Mini dodatek do Zamków Burgundii zawiera jedynie dwie dwuczęściowe dodatkowe mapy i krótką instrukcję. Dostajemy jednak możliwość grania w dwóch dwuosobowych zespołach na mapach w wariancie podstawowym i zaawansowanym. Każda drużyna ma wspólne srebro, robotników i towary oraz dwa wspólne i po dwa osobiste pola magazynu podręcznego, na które trafiają włości przygotowane do wybudowania. Poza współdzieleniem planszy i magazynu gra przebiega dokładnie, tak jak w wersji podstawowej. Każdy z graczy punktuje osobno, ale na koniec zwycięska drużyna jest wyłaniana po zsumowaniu punktów jej członków.
Drużynową rozgrywkę w Concordię umożliwia zestaw nowych kart podstawowych zawarty w dodatku Venus. W tym przypadku możemy zmierzyć się w dwóch lub trzech dwuosobowych zespołach. Co ciekawe, w turze każdego gracza tę samą kartę aktywuje również jego partner, co powoduje nieustanne zaangażowanie w rozgrywkę. Zmieniły się też początkowe zasady rozstawienia i doszedł nowy rodzaj kart, który pozwala aktywować dwie różne akcje z jednej karty. Tak samo jak w drużynowych Zamkach Burgundii każdy punktuje osobno, a na koniec zliczamy punkty obu graczy.
Wykonanie
Wykonanie jest dokładnie takie jak gier podstawowych. Plansze zamków są brzydkie jak te z podstawki i tak samo cienkie. Szkoda, że są w dwóch, niepołączonych częściach, bo potrafią się rozsuwać i psuć misternie ułożone włości. Ale przy koszcie poniżej 20 zł, chyba nie mogliśmy się spodziewać niczego lepszego. Zabawny jest fakt, że w polskiej wersji dostajemy w zasadzie wydanie zagraniczne z doklejoną na zewnątrz torebką z instrukcją w języku polskim.
Concordia Venus to duży dodatek w stylu Salsy. Jest tu znacznie więcej elementów, ale i cena jest wielokrotnie wyższa. Na razie dostępna jest tylko wersja angielsko-niemiecka, najtaniej za 120 zł. Do wariantu drużynowego potrzebujemy właściwie tylko kilkudziesięciu nowych kart. Resztę zawartości opisałem tutaj (link). Wygląd i jakość elementów jest dokładnie taka sama, jak w wersji podstawowej. Może tylko okładka nie jest tak szkaradna.
Pod względem wykonania Concordia wypada lepiej, ale to raczej nikogo nie zdziwiło. Zamki Burgundii są genialną grą skrzywdzoną okropnym wydaniem i mini dodatek tego tego nie zmieni. Trzeba czekać na nową edycję.
Klimat
W Zamkach znowu zajmujemy się rozbudowywaniem włości, tym razem zdecydowanie większych. W Concordii biegamy i pływamy po mapie budując domki dające nam surowce. Klimat jest godzien prawdziwie suchych euro, czyli żaden. W obu przypadkach.
Walory dodatkowe
Oba tytuły zachowały mechaniki ze swoich podstawowych wersji. O ile jednak drużynowe Zamki to tylko nowa planszetka i mała karteczka zasadami, to Concordia Venus jest pełnoprawnym dodatkiem do podstawowej Concordii. Może nawet nową podstawką, ale o tym więcej w linkowanym tekście. Na chwilę obecną skupmy się na kartach łączonych, gdzie od zagrywającego ją gracza zależy, którą rolę aktywuje on, a którą jego partner z drużyny. Ważna jest też punktacja z bogini Venus, która daje punkty za każdą prowincję, w której obaj gracze z danej drużyny posiadają po minimum jednym domku.
Tym, co najbardziej różnicuje obie rozgrywki drużynowe, jest płynność. Dzięki akcjom wykonywanym przez obu graczy w turze każdego z nich jesteśmy cały czas zaangażowani. Dyskutujemy nad wyborem karty, ruszamy się jednocześnie i ciągle coś się dzieje. W wypadku drużynowych Zamków Burgundii downtime jest odczuwalny, a ta współpraca… tak naprawdę to gra dwuosobowa z twistem polegającym na rozdzieleniu magazynów podręcznych. Rozgrywka jest też niemiłosiernie długa i pod koniec odczuwaliśmy już duże zmęczenie.
Największy minus Zamków Burgundii: Gry drużynowej to możliwe ustawienie początkowe zamku, które… powoduje porażkę już w pierwszej turze! Zdecydowaliśmy się przetestować startowe miejsce dla zamku, które sąsiadowało z dwoma kopalniami. Druga drużyna zrobiła to samo. Okazało się, że w pierwszej turze jesteśmy w stanie zabrać obie kopalnie na swoją mapę. Co to oznaczało dla przeciwników? Nie byli w stanie dołożyć ŻADNEGO kafelka na mapę. Nic. To jest tak oczywiste zepsucie gry, że przepuszczenie tego przez jakiekolwiek testy zakrawa na kpinę z klientów…
Zwycięzcą zostaje…
… bezapelacyjnie Concordia Venus! Rozgrywka drużynowa jest jeszcze bardziej dynamiczna, nikt się nie nudzi, musimy działać zespołowo i starać się wchodzić w paradę przeciwnikom. Jest to dla mnie najlepsza możliwa wersja gry w ten absolutnie fenomenalny tytuł. Bawię się niezmiennie dobrze i nie mam ochoty wracać do indywidualnej rozgrywki. Zamki Burgundii: Gra Drużynowa traktuję zupełnie odwrotnie – do podstawowych Zamków usiądę zawsze i wszędzie, do drużynowej wersji nigdy. Pomijając możliwość porażki w pierwszej turze, jest to dla mnie gra za długa, a sam pomysł na rozgrywkę w parach jest zbyt nieciekawy i zrobiony na lenia. Ostateczny werdykt to absolutny nokaut i zwycięstwo Concordii! Patrząc na moje recenzję jednego i drugiego tytułu, to pierwsze tak zdecydowanie zwycięstwo gry Maca Gerdtsa nad najlepszym tytułem Stefana Felda.