Sonar
Przybliżenie gry
Sonar jest polską edycją gry Sonar Family. Wydanie międzynarodowe swój podtytuł zawdzięcza temu, że jest to uproszczona edycja gry Captain Sonar. Zamiast czteroosobowych załóg mamy dwuosobowe drużyny. Kapitan przejął obowiązki pierwszego oficera, mechanik został zupełnie zlikwidowany, liczba systemów i wytrzymałość okrętu zostały zmniejszone, a radiooperator również ma prostszą robotę bo obszar gry został znacząco okrojony. Upraszczanie to jeden z głównych kierunków rozwoju nie tylko gier planszowych, ale ogólnie zauważalny trend na świecie. Czy Sonar Family nie poszedł jednak o jeden krok za daleko?
Elementy gry
W niskim pudełku nie znajdziemy wiele zawartości. Po otwarciu wieka znajdziemy krótką, zwięzłą instrukcję, po cztery arkusze kapitana i radiooperatora, dwie przezroczyste nakładki na mapę dla radiooperatora, po jednym suchościeralnym markerze dla każdego gracza, zasłonkę i… tyle. Wygląda to ładnie, jakościowo prezentuje się dobrze, ale jest tego zwyczajnie mało i nawet nie ma o czym pisać. Wszystko jest funkcjonalne, spełnia swoją rolę, ale w żadnym wypadku nie zachwyca.
Jak w to się gra?
Gracze dzielą się na dwie drużyny i każdy z nich wciela się albo w kapitana albo radiooperatora. Możemy zagrać w wersji czasu rzeczywistego, albo turowo, przy czym w wariancie turowym dozwolone jest granie w dwie i trzy osoby, obstawiając dwie role naraz. Wybieramy mapę, kapitan zaznacza w tajemnicy miejsce startowe swojego okrętu i jesteśmy gotowi do gry.
Cel jest prosty – dwa razy trafić torpedą przeciwnika i posłać go na dno. O wykonywanych akcjach decyduje kapitan. Dostępne akcje to:
- Nawigacja – kapitan mówi kierunek ruchu na głos, zaznacza go na swojej mapie i zwiększa poziom energii o jeden. Maksymalny dostępny poziom energii okrętu to cztery. Nie wolno przed wynurzeniem powrócić na zajmowane wcześniej pole.
- Sonar – wydając dwa poziomy energii, kapitan uzyskuje od przeciwników informację o wierszu lub kolumnie aktualnie zajmowanym przez ich okręt.
- Cisza – wydając trzy poziomy kapitan wykonuje ruch bez określania kierunku na głos.
- Torpeda – wydając cztery poziomy energii, kapitan wskazuje wiersz i kolumnę w zajmowanym przez swój okręt sektorze, w którym następuje eksplozja. Jeśli znajdował się tam dowolny okręt, nasz lub przeciwnika, to otrzymuje on jedno uszkodzenie.
- Wynurzenie – kapitan ogłasza swoją aktualną pozycję i wymazuje narysowaną już trasę.
Zadaniem radiooperatora jest notowanie ruchów kapitana przeciwnika i próba dopasowania trasy do mapy akwenu, a następnie poinformowanie własnego kapitana gdzie powinien odpalić torpedę.
Podsumowanie
Jak określić rozgrywkę w Sonar? Kapitanowi gra się przyjemnie. Prosta i angażująca rozgrywka, w którą łatwo się wdrożyć i po pierwszej rozgrywce od razu chce się zagrać rewanż. Ciekawie jest próbować wywieść w pole przeciwnika i jednocześnie w odpowiednim momencie odpalić torpedę, zatapiając niczego niespodziewającego się wroga.
Pojawiają się tutaj jednak duże „ale”. Po pierwsze, o ile kapitan bawi się dobrze, to radiooperator na dłuższą metę się nudzi. Notuje ruchy wrogiego dowódcy i próbuje dojść, którędy płynie okręt przeciwnika. Dość szybko, z uwagi na niewielki rozmiar mapy, dochodzi do wniosku, że wróg może być w jednym z dwóch miejsc, sugeruje to kapitanowi i ten podejmuje decyzje o strzale. W rozgrywce turowej radiooperator jest zbędny.
Drugim „ale” jest powtarzalność Sonara. Mamy tu trzy normalne mapy w tym tylko jedną – arktyczną – z dodatkowymi zasadami. Istnieje pewien zbiór optymalnych miejsc startowych. Takich z których droga okrętu nie będzie oczywista i nie da się odgadnąć naszej pozycji po trzech ruchach. Zwykle też na danej mapie poruszamy się w podobny sposób i trasy okrętów nie stanowią dla nikogo zdziwienia.
Obie te rzeczy powodują, że Sonar robi się grą w sam raz na jeden raz. Za pierwszym razem grałem kapitanem i naprawdę mi się podobało. Mój radiooperator troszkę narzekał, więc się zamieniliśmy. On bawił się teraz w miarę dobrze, ale gra jest podobna do poprzedniej, a ja jako radiooperator już zaczynałem się nudzić. Po tych dwóch partiach widzieliśmy już wszystko, moglibyśmy zagrać jeszcze potyczkę na trzeciej mapie, ale skoro w zasadzie nie różni się od poprzednich to… Sonar trafił na półkę, a ja musiałem szukać innego towarzystwa, żeby dalej testować grę do recenzji.
Werdykt
Na pierwszy rzut oka Sonar jest świetny. Niski próg wejścia pozwala zagrać w niego z każdym, a poszukiwania okrętu przeciwnika wydają się świetną zabawą. Do tego swego czasu lubiłem grać w statki i z pewnością rzutowało to na moje pozytywne pierwsze wrażenia. Na dłuższą metę powtarzalność rozgrywki, zbędna rola radiooperatora i jednak zbyt duże uproszczenia, względem oryginalnego Captain Sonar, powodują że uczciwie muszę wystawić ocenę 5 – mogę w to zagrać, ale samemu z półki zdejmować nie będę.