Władca Pierścieni Podróże przez Śródziemie – pierwsze wrażenia

Władca Pierścieni Podróże przez Śródziemie to jedna z najbardziej oczekiwanych gier planszowych w tym roku. Jeszcze w marcu podtrzymywano informację o premierze planowanej na przełomie II i III kwartału. Jak grom z jasnego nieba spadła na nas informacja, że grę otrzymamy już 18 kwietnia. W erze przesuwania premier i Kickstarterów spóźnionych o półtora roku, Wydawnictwo Rebel z Fantasy Flight Games zdecydowało się zrobić nam wielkanocny prezent. Natychmiast rzuciliśmy się do gruntownego ogrywania tytułu, tak by móc coś o nim napisać po pierwszej rozgrywce. Dziewięć godzin i sześć scenariuszy później chyba możemy podzielić się pierwszymi wrażeniami, ale może po kolei…

Jak to wygląda?

Zacznijmy nietypowo bo od ceny. Nam udało się zdobyć grę za niecałe 300 zł. Natrafiłem na wiele opinii, że to zbyt wygórowana cena, ale czy na pewno? Ponad dwadzieścia obszarów terenu, prawie trzysta pięćdziesiąt kart, trzydzieści jeden figurek i ponad sto żetonów, według mnie robi wrażenie. Pamiętajmy, że płacimy także za licencję i jakość wydania. Ta druga według mnie stoi na naprawdę dobrym poziomie. Aż miło się patrzy na stworzony obszar rozgrywki. Figurki również przypadły mi do gustu, choć jestem w stanie zgodzić się, że mogłyby być bardziej różnorodne. Karty są dobrej jakości, ale – co jest już niestety standardem – wymagają koszulkowania. Grafiki na nich są klimatyczne i inspirowane książkowym pierwowzorem, co w dobie posiłkowania się zdjęciami z filmów, jest według mnie dobrym zabiegiem. Ogólnie wykonaniu nie mogę nic zarzucić. Muszę też wspomnieć o świetnej aplikacji towarzyszącej. Tak wiem, że są problemy z wielkością liter na smartfonach, ale my korzystaliśmy z wersji na Steam, gdzie takowych nie ma. Komputerowa aplikacja jest przystępna, dobrze skonstuowana i sprowadza grę do czystej przyjemności.

Jak się w to gra?

Nie zamierzam zbyt szczegółowo opisywać zasad gry, w końcu to tylko spis pierwszych wrażeń, ale w skrócie…

Na początku musimy w aplikacji  zdecydować jaką kampanię zamierzamy rozegrać (na razie dostępna jest tylko jedna), wybrać poziom trudności (jeden z dwóch), grupę postaci (sześć dostępnych) i ich specjalizacje (sześć dostępnych, instrukcja podpowiada optymalne przypasowanie roli do bohatera). Musimy przygotować początkowe przedmioty, talie i wszystkie potrzebne elementy fizyczne. Nie zajmuje to dużo czasu, przy dobrej segregacji elementów wystarczy jakieś dziesięć minut.

Sama rozgrywka jest podzielona na trzy fazy:

  • Fazę Akcji
  • Fazę Cienia
  • Fazę Przegrupowania

W Fazie Akcji gracze wykonują… swoje dwie akcje. Możemy się poruszyć do dwóch obszarów, oddziaływać na żeton znajdujący się na danym obszarze, lub zaatakować wroga, który znajduje się w naszym zasięgu. Ciekawostką jest fakt, że mechanika pozwala nam przerwać ruch po pierwszym kroku, wykonać drugą akcję i kontynuować ruch na kolejny obszar. Czym jest oddziaływanie na żeton? Są to wszelkie interakcje z rzucanym nam przez aplikację informacjami – a to eksplorujemy jakąś jaskinię, a to przesłuchujemy podejrzanego, a to pozbywamy się strażnika orczego oddziału. Jak w tej grze walczy się z figurkami wroga? Każda broń ma informację, którą z naszych cech będzie testować i ile sukcesów jest potrzebnych do danej liczby trafień. Liczba przy wymaganej cesze na karcie naszego bohatera oznacza ile będziemy ciągnąć kart umiejętności. Zliczamy sukcesy, porównujemy z kartą broni, której użyliśmy, dorzucamy ewentualne przygotowane wcześniej karty i klikamy w aplikacji ile obrażeń zadaliśmy wrogowi. Jeśli przeżył nasz atak i znajduje się na tym samym obszarze, to może nam oddać i będziemy próbować uniknąć trafienia, rozwiązanie takiego testu jest analogiczne.

W Fazie Cienia aplikacja informuje nas o postępach złych mocy. Mają miejsce wszelkie nieprzychylne nam wydarzenia zaserwowane przez aplikację i otrzymujemy informację o ile przybliżył się koniec gry. Pojawiają się również nowe oddziały wroga, a te które przetrwały poprzednią turę mogą nas zaatakować. Każde monstrum ma upatrzonego bohatera, którego by najchętniej zraniło. Jeśli konkretna postać nie jest w zasięgu, to wróg rzuca się na najbliższego protagonistę. Jeśli żaden nie jest w zasięgu, to aplikacja poinformuje nas o ile pól dany wróg się poruszy. Oczywiście jeśli złoczyńcy nas zaatakują, to możemy spróbować uniknąć trafienia analogicznie jak w wypadku kontrataku w Fazie Akcji.

W Fazie Przegrupowania przetasowujemy nasze talie i wykonujemy zwiad. Jest to darmowa akcja pozwalająca dociągnąć dwie karty z wierzchu naszego stosu, a następnie jedną z nich położyć jako przygotowaną akcję na stole, a pozostałe (lub wszystkie) umieścić na górze lub dole naszej talii.

Gra trwa do upłynięcia czasu, który dany scenariusz daje nam na wykonanie wszystkich celów misji, lub do odniesienia zwycięstwa przez graczy.

Fajne czy nie?

Posiadłość Szaleństwa Druga Edycja naprawdę mi się podobała, ale była… męcząca. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Po rozegraniu scenariusza i tak długim czasie patrzenia w ekran komputera, czułem się fizycznie zmęczony i nie miałem ochoty na natychmiastową powtórkę. Spodziewałem się, że Podróże Przez Śródziemie wywołają podobne uczucie, ale jak już wiecie rozegraliśmy sześć scenariuszy pod rząd! Ta gra to czysta przyjemność. Zamiast rzucania kostkami mamy bardziej sprawiedliwy i kontrolowalny mechanizm karciany. Nasi bohaterowie prą przez mrowie przeciwników, zwiedzają ciemne jaskinie, eksplorują ruiny i toczą pojedynki z oficerami wrogiej armii. Aragorn inspiruje towarzyszy do większego wysiłku, Gimli wskakuje ze swoim toporem w grupę przeciwników, a Legolas ubezpiecza wszystkich z bezpiecznej odległości. To jest dokładnie to, czego szukałem w tego typu grze.

Podsumowując…

Rozegrane przez nas scenariusze były zaskakująco różnorodne. Pierwsze dwa zapoznają nas z mechaniką na planszy świata i potyczki. Dalej były eksploracyjne, bitewne (choć tutaj głównie fabularnie), czy… detektywistyczne! Ten ostatni element był trochę rozczarowujący, bo ograniczył się do „sprawdź wszystko, co możesz”, ale doceniam sam pomysł. Wszystko jest silnie osadzone w klimatach tolkienowskiego oryginału. Szkoda, że nie zdecydowano się umieścić gry w konkretnych czasach i przez to możemy grać młodym Bilbo z Aragornem, który w takim wypadku powinien mieć z dziesięć lat… Dlatego myśmy wybrali „najbardziej oczywisty zestaw trzyosobowy” czyli wspomnianego Aragorna, Gimliego i Legolasa.

Jak miałem nie zakochać się w grze, w której Gimli może werbalnie wyzwać orczego dowódcę na pojedynek, po czym gdy ten przed nim stanie, otrzyma strzałę od stojącego po drugiej stronie dziedzińca Legolasa? Jak miałem nie zakochać się w grze, w której mój Aragorn bohatersko bierze na siebie trzy agresywne gobliny, żeby Gimli mógł przemknąć się nieatakowany do naszego prawdziwego celu? Jak miałem nie zakochać się w grze, w której Legolas staje naprzeciwko trolla i natychmiast wyłącza potężnego przeciwnika z dalszej walki?

W porównaniu do Posiadłości Szaleństwa, Podróże działają po prostu, jak dobrze naoliwiony mechanizm. Nasze tury są szybkie. Fazę Cienia rozgrywamy w chwilę. Efekty wydarzeń implementuje się bezproblemowo, potwory porusza się prościej niż w Posiadłości, strach działa we wszystkich zaciemnionych obszarach. Aplikacja jest bardzo funkcjonalna i świetnie wspiera mechanikę gry. W pięć godzin rozegram tutaj cztery do pięciu scenariuszy, a nie jedną Ucieczkę z Innsmouth. Posiadłość była fajna, ale Podróże Przez Śródziemie są po prostu przyjemniejsze.

Czy mam jakieś uwagi? Niestety problematyczne okazało się wykonywanie celów rozgrywki. W kilku scenariuszach nie byliśmy pewni na jakiej zasadzie mamy zakończyć rozgrywkę. Mam wrażenie, że aplikacja w przypadku próby zakończenia scenariusza oblicza prawdopodobieństwo, że postać spełnia warunki zadanego celu, ale… Wydaje się to sztuczne. Nie chcę wam spoilerować, więc posłużę się wyimaginowanym przykładem: celem ma być przyprawienie zupy dla Theodena. Niestety nie wiemy co dokładnie lubi. Gimli zebrał paprykę i czosnek, Legolas miał cebulę, a Aragorn zdobył kurkumę. Legolas poszedł zdać test, za posiadaną cebulę miał dodać sobie jeden sukces, wyciągnął trzy kolejne z kart. Aplikacja poinformowała o zadowoleniu Theodena. Nie wiedziała jednak, co konkretnie mu podaliśmy! Jakoś mnie to rozwiązanie nie przekonuje. Nie zmienia to faktu, że nie mogę się doczekać kolejnych rozgrywek!